Kontakt +48 91823 87 60
Ból odrzucenia

Ból odrzucenia

Ból odrzucenia

Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał. Ew. Łukasza 10: 16

Możesz wyrwać się z niewoli i bólu odrzucenia oraz doświadczyć wolności, jaką znajdziesz w Bożej akceptacji. Nikt z nas nie będzie lubiany przez wszystkich i choć odrzucenie jest bolesne, możemy patrzeć na nie trzeźwo i nie pozwalać, by na nas oddziaływało. Wielu z nas doświadcza odrzucenia, które niszczy duszę. To ból tak głęboki, że sprawia, iż przestajemy lubić samych siebie. Wierzymy, że skoro ludzie nas odrzucają, jesteśmy pełni wad, a w efekcie zaczynamy uważać się za bezwartościowych. Tego rodzaju nastawienie bardzo nam szkodzi, ponieważ Bóg stworzył nas, abyśmy byli kochani i akceptowani i nic innego nas nie zadowoli. Dopóki nie zaznamy miłości, będziemy jej łaknąć i, niestety, szukać w niewłaściwych miejscach.Bóg się na ciebie nie gniewa - Joyce Meyer
Co ciekawe, wielu przywódców i ludzi odnoszących sukcesy to osoby, którym nieobce jest piętno odrzucenia. Co oznacza, że doświadczyli odtrącenia tak bolesnego, iż wpłynęło ono na cały ich sposób myślenia, odczuwania i zachowania. Przeżyte odrzucenie stanowi dla nich punkt wyjścia przy podejmowaniu decyzji i nadaje ton ich całemu życiu. Są tak zdeterminowani, próbując udowodnić własną wartość, że pracują ciężej niż inni i w końcu osiągają sukces, przynajmniej w dziedzinie biznesu, polityki albo w swojej służbie. Jednak bardzo często nie odnoszą zwycięstwa w dziele odbudowania własnej duszy. To, „kim” są, opiera się na tym, „co” robią, a jeśli przestają działać, czują się bezwartościowi. Wszyscy musimy uważać, by nie opierać samooceny na swoich dokonaniach, gdyż bez względu na to, czym się zajmujemy, przyjdzie czas, że przestaniemy.
Nie każdy, kto zmaga się z poczuciem odrzucenia, odnosi sukces we wspinaczce po drabinie kariery zawodowej. Skrzywdzeni ludzie mogą przybrać postawę skrajnie odmienną i uciec od życia. Dochodzą do wniosku, że jeśli nie będą podejmować prób, nie doświadczą porażki spowodowanej brakiem sukcesu. Jedno jest pewne, gdy mówimy o ranach zadanych przez odrzucenie: postawy, które ono rodzi, są zawsze skrajne. Albo przepracowujemy się, albo nie robimy nic; albo nie mamy żadnych znajomych, albo staramy się mieć więcej przyjaciół od innych, aby udowodnić sobie, że jesteśmy lubiani; nic sobie nie kupujemy, gdyż myślimy, że na nic nie zasługujemy albo czynimy z posiadania rzeczy główny cel swego życia, aby czuć, że jest ono pełne.
Prawdziwego sukcesu i sensu życia nie znajdziemy we wspinaniu się po drabinie sukcesu zawodowego. Sukces nie tkwi w awansie, większym domu, bardziej okazałym aucie czy obracaniu się w wyższych sferach towarzyskich. Prawdziwym sukcesem jest poznanie Boga i mocy Jego zmartwychwstania, doświadczenie Jego bezwarunkowej miłości i zrozumienie, że zostałeś stworzony, aby przyjął cię Jezus, Umiłowany Syn Boga, który umarł za ciebie, aby spłacić twoje grzechy. Prawdziwy sukces to dawanie z siebie wszystkiego, nigdy dowodzenie samemu sobie własnej wyższości.
Książka zatytułowana „The Hidden Price of Greatness” [dosłownie: „Ukryta cena wielkości” – przyp. tłum] zawiera historie wielu wielkich mężów Bożych i niewiast, którymi Pan posługiwał się w potężny sposób. Patrząc na pochodzenie tych osób, możemy nauczyć się pewnych pełnych mocy prawd. Książka wyjaśnia, jak cierpienie zaznane w dzieciństwie kładzie podwaliny pod życie wypełnione zmaganiami. Na przykład ojciec Davida
Brainerda zmarł, kiedy David miał osiem lat. Jego matka – gdy miał lat czternaście. I mimo że odziedziczył pokaźny majątek, utracił miłość i czułość rodziców, które są tak niezbędne dla szczęścia i poczucia bezpieczeństwa każdego dziecka.
Brainerd, podobnie jak wiele opuszczonych, porzuconych, zaniedbanych i wykorzystywanych dzieci, czuł nieznośny ciężar winy, niemalże taki, jakby sam był sprawcą śmierci rodziców. Autor opisuje, że Duch Święty ustawicznie próbował mu uzmysłowić, iż wolność znajdzie w Chrystusie. Najwyraźniej coś zrozumiał i chwilami próbował się do tego stosować, ale wracał z powrotem do postawy „uczynków i cierpienia”, próbując stać się perfekcyjnym człowiekiem.
Brainerd umarł w wieku dwudziestu dziewięciu lat. Choć założył potężną służbę, o której i dziś mówimy, zachorował – był zbyt słaby, aby głosić, nauczać i się modlić. Ten młody człowiek całkowicie wyeksploatował swój organizm, próbując służyć Bogu w sposób perfekcyjny.
Dokładnie to rozumiem, ponieważ sama doświadczałam rozterek Brainerda. Na szczęście w porę poznałam prawdę i zdążyłam się zatrzymać. Przestałam szukać Bożej akceptacji na drodze do doskonałości. Cierpiałam przez długi czas, choć Duch Święty działał we mnie i objawiał mi prawdę. Momentami znajdowałam ukojenie w Bogu, ale diabeł atakował mnie raz za razem. Kiedy szatan pozna nasze czułe punkty, będzie ponawiał ataki w te miejsca, aby zobaczyć, czy może coś ugrać. Ostatecznie okazałam się na tyle silna w swojej wierze, że nauczyłam się już wypoczywać, pewna Bożej miłości i akceptacji, bez uprzednich starań, by na nie zapracować. Uwolniłam się i do dziś raduję się tą wolnością.
Jezus nie cieszył się poklaskiem ani akceptacją większości podczas Swojego pobytu na ziemi. Został przez ludzi wzgardzony i odrzucony! Wiedział jednak, że Jego Niebieski Ojciec Go miłuje. Wiedział, kim jest, a ta wiedza dawała Mu pewność siebie.
Wszystko, co Jezus wycierpiał, stało się przez wzgląd na nas. Doświadczył odrzucenia, więc kiedy i my go doznajemy, również możemy przetrwać, a nawet jeśli ucierpieliśmy, możemy powrócić do szczytowej duchowej formy. Jezus nigdy nam nie obiecał, że wszyscy będą nas akceptować i wychwalać. W gruncie rzeczy powiedział coś wręcz przeciwnego. Stwierdził, że jeśli zdecydujemy się za Nim podążyć, będziemy prześladowani ze względu na Jego sprawiedliwość. Nawet jeśli w dzieciństwie ominą nas jakieś traumatyczne doświadczenia związane z odrzuceniem, równie dobrze możemy doświadczyć go ze strony przyjaciół i rodziny, kiedy postanowimy całkowicie oddać się Jezusowi. Ludzie przeważnie nie zwracają uwagi na tych, którzy są po prostu religijni i od czasu do czasu chodzą do kościoła. Kiedy zaś podejmujemy poważną decyzję, że oddajemy Jezusowi życie i pozwalamy, by nas przemieniał, wówczas zaczynamy stanowić dla nich problem.
Kiedy Bóg wezwał mnie do nauczania Swego Słowa, doświadczyłam bezlitosnego odrzucenia ze strony wielu osób; część z nich należała do grona tych, których kochałam najbardziej i wcześniej sądziłam, że i oni mnie kochają. To zdumiewające, w jaki sposób tracimy oddanie ludzi, kiedy przestajemy spełniać ich oczekiwania. Wówczas moje życie wypełnił ból, tym większy, że od dzieciństwa żyłam z zakorzenionym poczuciem odrzucenia.

Pokonaj ból

Jimmy miał cztery lata i czuł się bardzo podekscytowany na myśl, że zostanie członkiem drużyny piłkarskiej. Jego mama zabierała go na wszystkie treningi i w końcu nadszedł czas pierwszego meczu… ale wszystko zaczęło się rozwijać w najgorszy możliwy sposób!
Jimmy świetnie sobie radził i czerpał z gry wiele radości mniej więcej do połowy meczu. Wtedy podszedł do niego wyrośnięty chłopak i mocno uderzył go w brzuch! Jimmy zwinął się z bólu i upadł na murawę, płacząc. Dzieciak powiedział mu coś jeszcze i pobiegł w kierunku linii bocznej. Kiedy mama Jimmy’ego uspokoiła syna i zapytała, co się stało, usłyszała od niego: „Ten duży chłopiec uderzył mnie w żołądek i powiedział: »Jesteś kiepski. Nigdy nie nauczysz się gry w piłkę. Wszystko robisz źle! Zmykaj z tego boiska i nie wracaj tu więcej!«”. Kiedy wrócili do domu, Jimmy dodał: „Już nigdy tam nie pójdę!”.
Oto klasyczny przykład tego, co spotyka miliony ludzi. Już w tak młodym wieku Jimmy doświadczył bólu odrzucenia. Tego rodzaju wydarzenia rujnują życie wielu osób i uniemożliwiają im zostanie tym, kim Bóg chce, aby byli – chyba że nauczą się pokonywać ból.
Przypominam sobie pewną sytuację z dzieciństwa, która mnie załamała. Miałam jakieś sześć lat i moja klasa urządzała imprezę halloweenową. Przyszły liczne dziewczynki w strojach księżniczek, kopciuszków albo baletnic, miały piękne kostiumy. Moi rodzice nie chcieli wydawać za dużo pieniędzy na strój dla mnie, a mama nic nie uszyła, tylko kupiła mi gumową maskę wilka. Maska była wręcz obrzydliwa, założyłam ją do codziennych, zwykłych ubrań. Było mi przykro, że rodzice nie chcieli, żebym ładnie wyglądała i pożałowali pieniędzy, by kupić mi przebranie. Pamiętam, jak podczas przerw chowałam się w kącie boiska szkolnego, z rozpaczliwą nadzieją, że nikt nie zauważy, jak paskudnie wyglądam. To wydarzenie musiało mocno na mnie wpłynąć, ponieważ do dziś bardzo wyraźnie je pamiętam. Choć pozornie była to sprawa błaha, w wieku sześciu lat przysporzyła mi wielu cierpień.
Dziecięce traumy, jak powyższa, potrafią uporczywie tkwić w naszych głowach przez wiele lat. Często wzdrygamy się na samo ich wspomnienie. Być może pamiętasz podobne sytuacje ze swojego życia i wiesz, że stworzyły wiele blokad. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dzieci są jak delikatne sadzonki. Nawet lekki wietrzyk może złamać ich wątłe gałązki. Dobre wieści są takie, że nigdy nie jest za późno na uzdrowienie! Możesz otrząsnąć się ze skutków tych nieszczęsnych wydarzeń i dokonać wielkich rzeczy. Niezależnie od tego, czy ból odrzucenia pojawił się z przyczyn istotnych czy błahych, jest bardzo dotkliwy i jeśli się z nim nie zmierzymy, może zrodzić długotrwałe, negatywne skutki.
Jestem bardzo wdzięczna, że Bóg udzielił mi łaski przebrnięcia przez ból odrzucenia i mogę za Nim podążać. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co bym dziś robiła, gdyby mi się to nie udało, ale wiem, że prawdopodobnie żyłabym w zniewoleniu i cierpieniu.
Diabeł posługuje się bólem odrzucenia, aby uniemożliwić nam prowadzenie takiego życia, jakie Bóg dla nas zaplanował. Jestem pewna, że świat wypełniają ludzie niezadowoleni i niespełnieni. Pozwalają oni, by odrzucenie determinowało ich los, i zamiast podążać za głosem serca, usilnie pracują nad szczęściem innych, sami zaś czują się nieszczęśliwi. Gorąco proszę, nie postępuj tak, a jeśli już zacząłeś, wycofaj się z tej drogi. Jako wyznawcy Chrystusa cieszymy się przywilejem prowadzenia przez Ducha Świętego, a On zawsze kieruje nas do doskonałego miejsca, jeśli Mu na to pozwolimy. Szatan, oczywiście, będzie próbował nas powstrzymać, tak jak próbował powstrzymać Jezusa od wypełnienia Bożej woli dla Niego.
Jezus był odrzucony i wzgardzony przez mnóstwo pojedynczych osób i całe grupy przywódców religijnych Swoich czasów, a nawet własnych braci. Piotr się Go wyparł, Judasz Go zdradził, lecz mimo to Jezus pokonał ból i był posłuszny Swojemu Niebieskiemu Ojcu.
Szatan sieje w nas „nasiona” odrzucenia w nadziei, że wyrosną z nich potężne rośliny, które zrodzą w naszym życiu trujący owoc. Jeśli jednak będziemy pamiętać, że Bóg nigdy nas nie odrzuci i Jego wolą dla nas jest, abyśmy byli kochani i akceptowani, zrozumiemy, że odrzucenie stanowi przypuszczony na nas diabelski atak i zdołamy obronić się przed jego niekorzystnymi skutkami. Uświadomienie sobie, że dla Boga masz niesamowitą wartość i On przygotował dla ciebie zdumiewający plan, złagodzi ból odrzucenia, gdyż radość z powodu Bożych zamierzeń względem ciebie zniweluje przykre wspomnienia.
Za każdym razem, kiedy doznajesz odrzucenia, przypomnij sobie, że Bóg cię kocha. Kiedy ludzie cię odrzucają, to nie znaczy, że jest z tobą coś nie tak. Musimy okazywać współczucie innym w obliczu kłopotów, ale nie możemy pozwalać, żeby odreagowywali na nas swoje problemy. Mój ojciec odrzucił mnie i wykorzystywał seksualnie, kiedy byłam dziewczynką, a ja przez lata żyłam w przekonaniu, że stało się to z mojej winy. Ojciec był surowym, podłym, nienawistnym i autorytarnym człowiekiem. Posługiwał się ludźmi, aby dostać to, czego chciał, i nie zwracał uwagi na wpływ, jaki wywiera w ten sposób na innych. W końcu uświadomiłam sobie, że w tym, co mi robił, nie było mojej winy, ale długie lata cierpiałam ból odrzucenia.
Pierwszy mąż porzucił mnie dla innej kobiety, kiedy byłam z nim w ciąży, co wpłynęło na moje przekonanie o własnej bezużyteczności. Czułam się licha i bezwartościowa. Wszystko, co mi się przytrafiało w życiu, coraz mocniej utwierdzało mnie w przekonaniu, że jestem pełna wad i odstręczająca. W końcu zrozumiałam jednak, że problem tkwił w moim pierwszym mężu, a nie w mnie. To on był niewierny, nie ja. I on trafił do więzienia za kradzieże, nie ja. Kłamał, unikał pracy, wykorzystywał ludzi i nikogo nie szanował. Lecz wtedy, kiedy mnie odrzucił, nie umiałam wyjść poza swój ból i kłamstwa diabła, który oskarżał mnie o wszystkie problemy.
Jeśli właśnie teraz doświadczasz bólu odrzucenia, zatrzymaj się i pomyśl o ludziach, którzy cię zranili. Jestem przekonana, że jeśli spojrzysz na zachowanie i działania tych osób – nie tylko wobec ciebie, ale także wobec innych – zauważysz, że to oni mają problem, a nie ty. Ostatnio odpowiadałam na pytania w programie radiowym z telefonicznym udziałem słuchaczy i zadzwoniła do mnie pewna kobieta. Powiedziała: „Mój mąż jest uzależniony od pornografii i rok temu powiedział mi, że w porównaniu do kobiet, które ogląda w internecie albo magazynach, wyglądam wstrętnie i nigdy nie wzbudzę w nim tego, co one”. Jego oświadczenie ją załamało i nie mogła o nim zapomnieć, więc prosiła o radę. Powiedziałam jej, że musi zrozumieć, iż to jej mąż ma obrzydliwy problem, a z nią na pewno jest wszystko w porządku. Cierpiący przysparzają cierpienia innym! W tym człowieku było coś wstrętnego, co podkusiło go do takich, a nie innych czynów, dlatego grzeszył. Poradziłam jej, żeby modliła się za niego i dała mu odczuć, że jest pewna siebie, ponieważ zna swoją wartość i wie, iż Bóg ją kocha.
Nie pozwól, żeby czyjeś niewłaściwe zachowanie wobec ciebie przyprawiło cię o wyrzuty sumienia. Zdaję sobie sprawę, że łatwiej to powiedzieć, niż zrobić, ponieważ w grę wchodzą nasze uczucia i emocje, a ból emocjonalny jest w istocie jednym z najgorszych cierpień, jakich doświadczamy. Możemy wziąć tabletkę, żeby pozbyć się bólu fizycznego, ale na ból emocjonalny nie ma lekarstwa. Właśnie dlatego musimy rozpoznać go takim, jakim naprawdę jest, i uświadomić sobie, że jeśli nie będziemy go karmić, ulegając mu, ostatecznie zblednie i zniknie. Nic nie poradzisz na to, że czujesz ból, ale nie musisz pozwalać, żeby wpływał na twoje działania. Możesz nauczyć się radzić sobie ze swoimi uczuciami i nie pozwalać, żeby to one rządziły tobą. Jesteś w stanie wznieść się ponad emocje! Pokonaj cierpienie i żyj pełnią życia!

Nie odrzucaj siebie

Ostatecznym celem diabła jest, abyśmy odrzucili samych siebie i pogrążyli się w cierpieniu. Diabeł to nasz wróg i chce, żebyśmy stali się swoimi własnymi nieprzyjaciółmi. Na szczęście Bóg jest po naszej stronie i kiedy nauczymy się zgadzać z Nim i tym, co mówi o nas w Swoim Słowie, pokrzyżujemy diabłu szyki.
Nie zliczę wszystkich sytuacji, kiedy czułam się strasznie odrzucona, ale jestem szczęśliwa, bo mogę powiedzieć, że dzięki Bożemu wsparciu i uzdrowieńczej mocy polubiłam siebie! Wszyscy powinniśmy darzyć siebie zdrową miłością i szacunkiem. Lubię mawiać: „Nie zakochuj się w sobie, ale miłuj siebie”. Jeśli Jezus umiłował cię dostatecznie mocno, aby oddać za ciebie życie, nigdy nie powinieneś poniżać ani odrzucać siebie samego.
Bóg pragnie, byśmy stali się drzewami sprawiedliwości, które rodzą dobry owoc (zob. Ks. Izajasza 61: 3). Tak czy owak, jeśli odrzucimy siebie, wydamy owoce lęku, przygnębienia, pesymizmu, braku pewności siebie, gniewu, wrogości i użalania się. A to tylko początek listy wszystkich złych owoców, jakie zaczniemy przynosić. Będziemy także zagubieni i skrajnie nieszczęśliwi. Nie możesz być szczęśliwy, jeśli gardzisz sobą, nienawidzisz albo odrzucasz siebie.
Nieważne, jak wielu ludzi cię kocha, jeśli ty sam nie kochasz siebie, wciąż będziesz czuć się samotny.

Więcej informacji o książce Joyce Meyer: „Bóg się na ciebie nie gniewa”

Powiązane