Czy Bóg jest dobry?
Bóg jest dobry – albo dlaczego na świecie istnieje cierpienie i zło
Problem z dobrocią Boga
Z listu pewnego człowieka:
„Zawsze (jeszcze półtora roku temu) wierzyłem, że Bóg jest dobry i pełen miłosierdzia. To się słyszy w kościołach. Od ludzi wierzących słyszę, że Bóg to dobro. Problem jest tylko taki, że nie wiem, na podstawie czego tak się mówi, bo Biblia przekazuje zupełnie inny obraz Boga: Boga okrutnego i mściwego, żądnego krwi i wymagającego jedynie ślepego posłuszeństwa. Oto kilka cytatów (nie przeczytałem całej Biblii – mam nadzieję to zrobić – a mimo to takich cytatów znalazłem bardzo wiele, tu załączam tylko kilka):
Bóg przyznaje, że mordował całe narody:
Lecz oni nie słuchali, a Manasses wprowadził ich w błąd, tak iż czynili większe zło aniżeli narody pogańskie, które Pan wytracił przed Izraelitami (2 Krl 21,9).
Bóg karze nie tych, co zawinili (co winni żołnierze?):
Tejże samej nocy wyszedł Anioł Pański i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Rano, kiedy wstali, oto ci wszyscy byli martwymi ciałami (2 Krl 19,35).
Bóg przyznaje się, że jest zleceniodawcą mordów, które były wcześniej popełnione przez Jehu:
Przeto Pan powiedział do Jehu: «Ponieważ dobrze wykonałeś, co było słuszne w moich oczach, według wszystkich zamiarów mego serca postąpiłeś z domem Achaba, to synowie twoi aż do czwartego pokolenia będą zasiadali na tronie Izraela» (2 Krl 10,30).
Bóg nie ma litości, każe mordować nawet dzieci!!!!!
Tak mówi Pan Zastępów: Ukarzę Amaleka za to, co uczynił Izraelitom, jak stanął przeciw nim na drodze, gdy szli z Egiptu. Dlatego teraz idź, pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad nim, lecz zabijaj tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci, woły i owce, wielbłądy i osły» (1 Sm 15,2-3).
Biblia to słowo od Boga, więc powyższe nie jest złośliwą krytyką Boga, lecz Jego własnym przekazem o sobie – czy mam rację?
Ogólnie większość czytanych przeze mnie ksiąg Biblii budzi mój głęboki sprzeciw. Dlatego już nie nazywam siebie wierzącym”.
Jakże często słyszymy to pytanie – jeśli Bóg jest miłością, jest dobry, jest nieskończoną miłością i jest nieskończenie dobry, dlaczego giną niewinni ludzie? Dlaczego Bóg nie powstrzyma wojen, cierpienia, chorób? Dlaczego dopuszcza kataklizmy przyrody? Dlaczego… dlaczego… dlaczego?
Jest truizmem powtarzanie, że ten świat jest pełen nieszczęścia! W dodatku czytając Biblię, znajdujemy, że Bóg jest sprawcą wielu z tych „nieszczęść”! Czy odrzucenie Boga Biblii jest jednak rozwiązaniem? Czy może zaufanie Bogu objawiającemu się Biblii i w Jezusie Chrystusie jest tak naprawdę rozwiązaniem?
Pochodzenie dobra i zła
Otwierając pierwsze karty Biblii, widzimy, że Bóg stwarza! Zastanawiając się nad aktem stwórczym, łatwo zauważymy, że stworzenie, w szczególności stworzenie człowieka, było wyrazem tego, że Bóg jest dobry. Ponieważ samo istnienie jest dobrem, bo lepiej zasmakować życia, niż w ogóle nie istnieć. Bóg przy tym nie ma potrzeby ani stwarzać nas, ani podtrzymywać nasze istnienie. Nasze istnienie jest po prostu Bożym darem. Dlatego możemy patrzeć na nie jako dobro.
Tak też określa Bóg stworzenie – było bardzo dobre (Rdz 1,31). Co to znaczy, że było bardzo dobre? W tym stworzonym świecie nie było bólu, łez, chorób, nieszczęść i nie było śmierci. Człowiek został stworzony do wiecznego życia w obecności Boga, do wieczności istnienia w harmonii z Bogiem. To jest przeznaczenie człowieka
– wieczność z Bogiem. Jednak taka wieczność nie jest atrybutem człowieka – jest darem Boga. Ten dar Boga widzimy, patrząc na drzewo życia rosnące w środku ogrodu Eden (Rdz 2,9).
Bóg stwarzając człowieka, obdarzył go na wiele sposobów, czyniąc go „na swój obraz”, dla panowania nad tym stworzonym, fizycznym światem (Rdz 1,26n). Uczynił człowieka zarządcą tego świata. Obdarzył go wolna wolą, czyli możliwością wyboru. Wyboru między tym, co Bóg uznaje za dobre, a tym, co on sam, niezależnie od Boga, może określić jako dobre. O tym właśnie mówi ostrzeżenie: z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz (Rdz 2,17). Zlekceważenie ostrzeżenia było nie tylko odrzuceniem Bożego określenia, co dobre, a co złe, ale odrzuceniem samego Boga jako źródła życia – a to jest właśnie śmierć!
I człowiek za podszeptem szatana zdecydował się wziąć na siebie odpowiedzialność za określenie tego, co jest dobre, a co złe. Co za pycha! Bez wszechwiedzy, bez władzy – zdecydować się na samodzielne rozstrzyganie. Dlatego tak ironicznie brzmią słowa: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło (Rdz 3,22). I do tej pory człowiek tak postępuje – sądzi, wydając wyroki, osądzając przez to samego Boga. Tym samym mówi Mu: nie mogę Ci zaufać w tym, co jest dobre, a co złe.
Można zapytać, dlaczego Bóg na to pozwala? Bóg, stwarzając człowieka na swój obraz, obdarzył go wolną wolą i szanuje to. Nie chce tego zmienić, bo dobroć nie narzuca swojej woli. Narzucanie, nawet najlepszej swojej woli, w najlepszych intencjach, prowadzi w końcu do tyranii. A Bóg jest dobry i kochający, nie jest tyranem.
Człowiek, który otrzymał władzę nad stworzeniem, przez swój bunt przeciwko Bogu pociągnął za sobą całe stworzenie. W ten sposób na świat weszło wszelkie zło; zło, które patrząc metafizycznie, jest brakiem dobra. Śmierć – jest brakiem życia, choroba – brakiem zdrowia. Nienawiść jest brakiem miłości. Wszelkie katastrofy są zakłóceniem uporządkowania.
Dziwna dobroć Boga
Bóg, dopuszczając istnienie zła (braku dobra) na tym świecie, czyni tak, że doświadczenie zła prowadzi do większego dobra (czegoś, co przynosi większą korzyść). Prawda, nie zawsze widzimy, dlaczego coś się wydarzyło (zobacz – przypadek Hioba), ale Bóg ma swój cel we wszystkim i współdziała we wszystkim dla naszego dobra: A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani (Rz 8,28).
Weźmy właśnie konkretny przypadek Hioba. Nie miał pojęcia, jakie wydarzenia miały miejsce w niebie. Nie miał pojęcia, dlaczego Bóg dopuścił to, że stracił majętność, dzieci i zdrowie. Przyjaciele, którzy do niego przyszli, próbowali mu to wytłumaczyć – przede wszystkim starając się wmówić mu, że te nieszczęścia i jego cierpienie jest skutkiem grzechu. Ale to była nieprawda! Hiob też nie poznał przyczyny swojego cierpienia. Ale wydarzyło się coś większego:
Hiob na to odpowiedział Panu, i rzekł: Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić. Kto przesłania zamiar nierozumnie? O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Posłuchaj, proszę. Pozwól mi mówić! Chcę spytać. Racz odpowiedzieć! Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele (Hi 42,1-6).
Tym czymś większym było osobiste doświadczenie Boga przez Hioba i położenie ufności w Bogu – większej niż to było na początku jego historii. Właśnie zbliżenie się do Boga i ufanie Mu jest tym większym dobrem!
Co więcej, jak przekonuje nas autor Listu do Hebrajczyków, cierpienia są znakiem troski Boga o nas, znakiem Jego dobroci względem nas: Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? (Hbr 12,7). Być może nie jest to tak od razu oczywiste, tak jak nie jest w oczywisty sposób dobre karcenie, jakie otrzymuje dziecko od ojca. Dziecko może nie rozumieć, dlaczego ojciec na coś nie pozwala, a nawet może nie zgadzać się, że musi otrzymać karę – jednak może ufać ojcu, że dzięki temu uniknie czegoś o wiele gorszego w przyszłości. Ale przede wszystkim chodzi tutaj o bliskość z Bogiem!
Dlatego też Jakub nie boi się napisać: Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków (Jk 1,2-4). On wie, że cierpienie, doświadczenia, przez które dobrze (w zaufaniu Bogu) przejdziemy, powodują zmiany w naszym charakterze na lepsze. Stajemy się lepszymi ludźmi – żyjącymi i mającymi charakter na wzór Jezusa.
Zresztą właśnie w Jezusie Chrystusie najpełniej objawiła się ta dziwna dobroć Boga. On nie miał powodu cierpieć, bo niczym nie zgrzeszył – jednak cierpiał. Dlaczego? Widzimy natomiast Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony, chwałą i czcią ukoronowanego za cierpienia śmierci, iż z łaski Bożej za wszystkich zaznał śmierci. Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie (Hbr 2,9-10). Nawet Jezusowi trzeba było przejść przez cierpienie i śmierć, aby był dla nas wiarygodnym (udoskonalonym) przewodnikiem do swojego Ojca. Bo największą wartością dla Boga jest powrót Jego stworzenia do synowskiej relacji z Nim.
Bóg osobiście doświadczający zła
U schyłku czasów na wielkiej równinie przed tronem Bożym znalazły się miliardy ludzi. Większość kryła się ze wstydu i strachu przed olśniewającym światłem. Ale byli i tacy, co przejawiali postawę wojowniczą. Stali na przedzie w niewielkich grupkach, zawzięcie dyskutując.
– Czy Bóg ma prawo nas sądzić? A co On wie o cierpieniu – mówiła oburzona brunetka. Podciągnęła rękaw, wskazując na wytatuowany numer obozowy. – Przetrzymaliśmy terror, głód, tortury, śmierć…
– A co powiecie na to? – w grupie obok młody Murzyn odpiął kołnierzyk, by pokazać straszliwą ranę po sznurze szubienicznym. – Zlinczowano mnie za nic, a właściwie za to, że byłem czarny…
– A za co ja miałabym cierpieć? To nie była moja wina – mamrotała nieco dalej ciężarna licealistka z podpuchniętymi oczyma.
Były tam setki takich grup, każda ze swoimi żalami pod adresem Boga za zło i cierpienia, jakie dopuścił na tym świecie.
– Sam, taki mądry, siedział sobie w niebie, gdzie miło i jasno, gdzie nie ma płaczu ni strachu, głodu ani nienawiści. Jakie On ma pojęcie o tym, co człowiek musi przejść na świecie, co przetrzymać? Jemu obce są niepokoje…
Każda grupa wydelegowała tego, który cierpiał najwięcej. Był wiec tam Żyd, Murzyn, mieszkaniec Hiroszimy, straszliwie zdeformowany artretyk, dziecko kalekie od urodzenia, młoda matka chora na raka… Mieli przyjąć wspólną linie obrony, ale naradziwszy się miedzy sobą, postanowili, że zanim Bóg ich osądzi, powinien wycierpieć to, co oni:
– Niech się narodzi na ziemi jako Żyd!
– Niech wątpią w Jego prawowitość!
– Niech zajmie się czymś takim, że nawet rodzina będzie myśleć, że zwariował!
– Niech Go zdradzą najbliżsi przyjaciele!
– Niech Go fałszywie oskarżą!
– Niech Go sądzą niesprawiedliwie!
– Niech Go ubiczują!
– Niech będzie potraktowany jak złoczyńca!
– Niech pozna, co to samotność!
– Niech Go wyśmieją!
– Niech…
Każdy z delegatów wypowiadał swój werdykt, a wokół słychać było pomruk zadowolenia.
– Niech umiera w cierpieniu i długo, i niech umrze naprawdę. I niech to potwierdzi mnóstwo świadków… – gdy ostatni z nich wymówił te słowa, zapadło nagle długie milczenie. Nikt nie śmiał się nawet poruszyć. Oto wszyscy uświadomili sobie, że taki wyrok już zapadł i został już wykonany…
(autor nieznany)
Bóg a zło – pomiędzy początkiem a końcem
Pomiędzy początkiem a końcem czasu Bóg wykorzystuje zło dla osiągnięcia większego dobra. Na przełomie starej i nowej ery sam – jako człowiek – doświadczył zła, ale też teraz interweniuje w tym świecie. Gdy zaczyna dramatycznie brakować dobra, Bóg postanawia interweniować. Jednak nigdy nie pozbawia człowieka wolnej woli – po prostu usuwa nadmiar zła. Tak uczynił, gdy zesłał potop; tak uczynił, gdy zniszczył miasta pełne grzechu – Sodomę i Gomorę; tak też przeprowadzał sąd nad całymi narodami (razem z małymi dziećmi), bo zepsucie było nie do zniesienia dla dobrego Boga. Raczej więc powinniśmy powiedzieć, że Bóg powstrzymuje zło, niż je dopuszcza!
Paradoksalnie jednak pojawia się problem, bo gdy Bóg interweniuje, powstrzymując rozprzestrzenianie się zła, naraża się na oskarżenia. Te oskarżenia są takie, jak podałem we wstępie artykułu – że Biblia przedstawia „Boga okrutnego i mściwego, żądnego krwi i wymagającego jedynie ślepego posłuszeństwa”. Patrząc na Boga przeprowadzającego sąd nad złem czy usuwającego zło, często nie widzimy Boga powstrzymującego zło. Wydaje się nam, że Bóg jakby tworzył zło. I to jest nasza grzeszna, odziedziczona po przodkach postawa: wyrokujemy i osądzamy Boga!
Prawda jest jednak taka, że interweniując, Bóg zapobiega rozprzestrzenianiu się zła! Czytając Biblię, dość często (szczególnie w psalmach) znajdziemy słowa pociechy dla wierzących, odwołujące się do dobroci Boga. Słowa zachęcające do ufania Bogu: Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka (Ps 34,9); Dobry jest Pan, On obroną w dniu niedoli; zna tych, którzy Mu ufają (Na 1,7). Bo, paradoksalnie – zaufanie Bogu, przekonanie, że jest dobry, jest rozwiązaniem problemu cierpienia i zła na świecie.
Żyjąc pełnym zaufaniem Bogu, zaufaniem pomimo zła, które jest na tym świecie, zaczynamy dostrzegać działanie dobrego Ojca. Jego dobro przejawia się tym, że wszystko, co mamy, jest darem: Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności (Jk 1,17). Tak samo jak nasze istnienie jest łaską Boga i przejawem Jego dobroci, tak też wszelkie dobro, jakie otrzymuje człowiek, jest przejawem Jego dobroci. Co dziwne, Bóg często obdarza niezależnie od tego, jacy jesteśmy: On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,45). Jego dary są dla wszystkich!
Więcej informacji o książce Roberta Boryczki „Umysł a/i Bóg”
Tagi: cierpienie kreacjonizm