Kontakt +48 91823 87 60
Duch Święty w nas

Duch Święty w nas

Duch Święty w nas

Kiedy człowiek przyjmuje Jezusa Chrystusa do serca, uznaje Go za swojego Zbawiciela, dostępuje chrztu jako część Ciała Chrystusowego i otrzymuje status członka Bożej rodziny, wówczas czeka na niego kolejne doświadczenie, które pozwala mu dokładniej zgłębić istotę Boga i wznieść się na wyższy wymiar duchowy. To przeżycie, o którym mówię, to chrzest w Duchu Świętym.
To duchowe przeżycie powoduje zamęt w umysłach ludzi wierzących; teolodzy i przywódcy kościelni debatowali nad nim przez wieki. Kiedyś i ja uważałem, że dzieło Ducha dobiega końca wraz z przyjęciem przez człowieka chrztu w Chrystusie, to jest w momencie narodzenia na nowo. Lecz Biblia wyraźnie ukazuje nam dwa oddzielne, całkowicie odrębne działania, które będę starał się przybliżyć czytelnikom na stronach tej książki. Wskażę również celowość tego podwójnego dzieła Ducha Bożego: Ducha w nas, nabytego w momencie narodzenia na nowo, który oddziałuje na charakter, a także Ducha zstępującego na nas podczas chrztu w Duchu Świętym, którego potrzebujemy do owocnej służby.

Moje osobiste przeżycieDuch Święty w nas i ponad nami - Kenneth E. Hagin

Przyjąłem Ducha Świętego, gdy narodziłem się na nowo, dokładnie tak samo jak ty, jeśli jesteś człowiekiem nawróconym. Wychowany w środowisku baptystycznym (rozpoczynałem swoją służbę jako młody baptysta głoszący w prowincjonalnym kościele) nie miałem wiele styczności z zielonoświątkowcami. W mojej miejscowości nie było zboru pentekostalnego. Być może mieszkali tam jacyś zielonoświątkowcy, ale nic mi o nich nie było wiadomo.
W 1934 roku zostałem uzdrowiony z nieuleczalnej choroby krwi i wady serca. Rok później do mojego miasteczka przyjechali ludzie, którzy rozstawili namiot i zaczęli głosić o czymś, co nazywali „przebudzeniem pełnej Ewangelii”. Termin „pełna Ewangelia” w owym czasie nic dla mnie nie znaczył. Ponieważ miałem wiele obowiązków, nie poszedłem na pierwsze spotkania. Kiedy jednak doszły mnie słuchy, że naucza się tam o Boskim uzdrowieniu, wybrałem się tam! W wyniku ewangelizacji pozyskano dla Chrystusa 465 osób, a część z nich wzniosła budynek, który nazwano Kościołem Pełnej Ewangelii Tabernakulum.
Jeśli chodzi o Boskie uzdrowienie, doświadczyłem go jako nastolatek. To wydarzenie wzbudziło we mnie chęć otaczania się ludźmi, którzy wierzyli w działanie Bożej mocy w takich dziedzinach jak uzdrowienie i wiara. Z tej przyczyny zacząłem uczęszczać na ich spotkania. Dzięki tym ludziom wzrosłem; pomogli mi. Ale było coś więcej: nauczali również o doświadczeniu chrztu w Duchu Świętym.
Ci zielonoświątkowcy podczas cyklu spotkań połączonych z usługiwaniem nie ochrzcili nikogo w Duchu Świętym. Ich celem była ewangelizacja – mówcy wygłaszali ewangeliczne przesłania. Spotkania odbywały się przez osiem tygodni. Mniej więcej w połowie tego czasu uruchomiono dodatkowo służbę uzdrawiania i usługiwano w ten sposób przez kilka wieczorów każdego tygodnia.
I wtedy, w czasie ostatniego tygodnia spotkań, stopniowo zaczęto nauczać o chrzcie w Duchu Świętym, lecz nikt go wtedy nie przyjął. Dopiero kiedy spotkania przeniesiono do kościoła, ludzie zaczęli przyjmować chrzest w Duchu. Ja, mimo wszystko, byłem zamknięty na to doświadczenie. Myślałem wtedy: Wierzę w Ducha Świętego, ale nic nie wiem na temat „języków”. Wchłonę jednak odrobinę tego fanatyzmu, aby zbliżyć się do spraw wiary i uzdrowienia. Początkowo tylko na tyle byłem w stanie się zgodzić.
Lecz jak powiedział mi pewien brat ze wschodniego Teksasu: „To trochę jak chodzenie po śliskim brzegu strumienia. Jeśli będziesz pałętać się wzdłuż niego dłużej, wpadniesz do wody”. I wpadłem. 8 kwietnia 1937 roku, sześć minut po godzinie osiemnastej, w pokoju gościnnym w domu pastora Zboru Pełnej Ewangelii, zostałem ochrzczony w Duchu Świętym i gdy tylko Duch Boży udzielił mi głosu, przemówiłem nieznanymi językami!
Moi towarzysze baptyści ostrzegli mnie przed tym przeżyciem, gdy zauważyli, że zaczynam obracać się w towarzystwie zielonoświątkowców. Szczególnie jeden brat mnie napomniał. Nie pełnił funkcji głoszącego ewangelię, ale był nauczycielem Biblii i nauczał w szkole biblijnej w naszym zborze.
Człowiek ten był absolwentem seminarium biblijnego i był tak samo kompetentny, jak wszyscy kaznodzieje, którzy skończyli tę szkołę. Utrzymywaliśmy ze sobą braterskie stosunki i pamiętam, jak nieraz mówił do mnie: „Przyznaję, że ci zielonoświątkowcy mają po części poglądy do głębi tradycjonalistyczne. Jestem gotów uznać, że ludzie, którzy nauczają w Kościele Pełnej Ewangelii żyją lepszym życiem – to znaczy czystszym – niż członkowie naszego kościoła. Ale to całe mówienie językami jest od diabła!”.
Przyszło mi wówczas do głowy: Jakim więc sposobem ci ludzie dostają od diabła coś, co pozwala im wieść bardziej moralne życie od przeciętnych chrześcijan? Nigdy nie słyszałem o tym, żeby diabeł pomógł komukolwiek prowadzić lepsze życie. Zwykle pomaga człowiekowi stać się jeszcze podlejszym.
No cóż, ten mężczyzna był absolwentem seminarium, a ja zaledwie nastolatkiem, więc słuchałem jego słów. Kiedy jednak przyjąłem to zielonoświątkowe doświadczenie, przypomniałem sobie, że powiedział: „To nie jest Duch Święty. To jakiś inny rodzaj ducha” (z kolei nauczanie zielonoświątkowców rodziło wrażenie, że nie mamy Ducha Świętego w naszym życiu, dopóki nie zostaniemy ochrzczeni w Duchu Świętym i nie zaczniemy mówić obcymi językami).
Lecz kiedy zostałem ochrzczony w Duchu Świętym i przez półtorej godziny mówiłem nieznanymi językami, jedną z pierwszych rzeczy, którą sobie uświadomiłem, było to, że Duch, napełniając mnie słowami, dzięki którym mogłem mówić w nieznanych językach, był tym samym Duchem, z którym poznałem się już trzy lata wcześniej, gdy narodziłem się na nowo. Nie otrzymałem żadnego nowego ani innego ducha. Duch Święty to nie dwa bliźniacze duchy. Jest tylko jeden Duch. Są różne dzieła Ducha, ale On sam jest jeden.
Oczekiwałem więc na spotkanie z nauczycielem niedzielnej szkółki baptystycznej. Wiedziałem, że nawiąże ze mną rozmowę i po raz kolejny udzieli ostrzeżenia dotyczącego diabelskiego pochodzenia daru języków, ponieważ robił to za każdym razem, gdy mnie widział. Celowo do niego podszedłem i zaczęliśmy rozmawiać. Chciałem szybko przejść do meritum, więc narzuciłem temat. Odezwałem się:
– Słyszałeś coś więcej o zwyczaju zielonoświątkowców – chodzi mi o mówienie nieznanymi językami – o którym mówią ci ludzie z Kościoła Pełnej Ewangelii?.
– Owszem – odrzekł mi.
Ja zaś powiedziałem:
– Mówiłeś mi, że mówienie językami jest od diabła.
– O tak, z pewnością tak jest!
– Hmm… ale skąd o tym wiesz?
Powtórzył swoje słowa:
– To jakiś inny duch, a nie Duch Święty. My nosimy w sobie Ducha Świętego, który napełnił nasze serca w momencie ponownego narodzenia. A to jest inny duch.
– Inny duch? – dopytałem.
– Tak.
– No cóż – ciągnąłem dalej. – Skoro zwyczaj zielonoświątkowców, czyli mówienie nieznanymi językami praktykowane przez członków Kościoła Pełnej Ewangelii jest od diabła, to cała Południowa Konferencja Baptystów też jest od diabła.
– O czym ty mówisz? – zapytał zdziwiony.
– Zostałem ochrzczony w Duchu Świętym i mówiłem w nieznanych językach! – odrzekłem. – Tylko się nie wystrasz. Niczym się nie zarazisz. Duch Święty jest istotą o wysokiej kulturze. Ten Duch, którego poznałem, będąc w kościele Południowej Konferencji Baptystów, gdy narodziłem się na nowo, jest tym samym, który pozwolił mi mówić w nieznanych językach.
– O nie! – odpowiedział. – To niemożliwe!
– Czy kiedykolwiek mówiłeś obcymi językami?– zapytałem.
– Nie.
– Więc skąd to wiesz?
– No cóż, po prostu wiem, że to niemożliwe – odrzekł.
Ukończyłeś seminarium, nie mylę się? – zadałem kolejne pytanie.
– Zgadza się!
– Zatem wiesz, co Biblia mówi o człowieku, który odpowiada, zanim wysłucha: zdradza on swoją bezmyślność [zob. Przypowieści Salomona 18:13]. Nie bądź głupcem. Jeśli nigdy nie mówiłeś w nieznanych językach, to skąd możesz wiedzieć, jaki Duch za tym stoi? Jak widzisz, zarówno doświadczenie ponownego narodzenia, jak i to doświadczenie, nie jest mi obce. Zatem to ja jestem osobą, która powinna wiedzieć coś na ten temat.
– Ja-ja-ja będę musiał głębiej rozważyć tę kwestię – wyjąkał. – Wrócę jeszcze do tego tematu.
Od 1937 roku czekałem, aż przyjdzie do mnie z odpowiedzią. Nigdy nie wrócił. Nie, mój drogi przyjacielu, kiedy przyjmujemy chrzest w Duchu Świętym, to ów Duch napełniający nasze usta słowami, dzięki którym mówimy w nieznanych językach, nie jest innym duchem. Jest tym samym Duchem, który zstąpił na nas, kiedy narodziliśmy się na nowo. Mówienie obcymi językami to tylko inny przejaw Jego działania.
Narodzenie na nowo jest przeżyciem najwyższej wagi, ale dziękuję Bogu za chrzest w Duchu Świętym i przyobleczenie niebiańską mocą. Gdy wspominam trzy lata służby, którą pełniłem przed otrzymaniem chrztu w Duchu Świętym, widzę ogromną różnicę.

Co mówi Pismo

Zacznijmy od słów Jezusa dotyczących działania Ducha w człowieku i na człowieku, i – opierając się na świadectwie z Dziejów Apostolskich i Listów – odkryjmy cudowne dzieło Ducha Świętego, trwające w życiu wierzącego. Na wstępie rzućmy okiem na cztery fragmenty Biblii. Dwa pierwsze pochodzą z Ewangelii Jana, a kolejne z Dziejów Apostolskich.

„Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie”. Ewangelia Jana 14:17

„Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”. Dzieje Apostolskie 1:8

W następnym fragmencie Pisma, zaczerpniętym z 4 rozdziału Ewangelii Jana, Jezus rozmawia z kobietą przy studni w Samarii.

„Ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu”. Ewangelia Jana 4:14

Teraz przyjrzyjmy się czwartemu fragmentowi Pisma, z 7 rozdziału Ewangelii Jana:

„A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną wody rzeki żywej. A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli; albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony”. Ewangelia Jana 7:37-39

Zauważ, że w czterech przytoczonych źródłach Słowo Boże mówi nam zarówno o Duchu w, jak i na człowieku. Ja nazywam to podwójnym dziełem Ducha Świętego. Z lektury powyższych, jak i innych wersetów, które przytoczę na dalszych stronach widać, że Duch działa na dwa sposoby. Bóg spodziewa się, że to podwójne dzieło Jego Ducha będzie obecne w życiu ludzi, którzy przyjęli Jezusa. Jeśli spojrzymy na ten temat przez pryzmat Biblii, zauważymy, że Bóg oczekuje od swoich wypełnionych Duchem dzieci dwojakiego rodzaju wzrostu.

Więcej o ksiące Kennetha E. Hagina pt. „Duch Święty w nas i ponad nami”.

Powiązane