Rozjaśnij czyjś dzień!
Rozjaśnij czyjś dzień!
Słowa zachęty pomagają ludziom. Są jak promyk światła w szary dzień. Zauważyłam, że ludzi motywują komplementy. Wczoraj stałam w sklepie przy kasie, którą obsługiwała starsza kobieta. Dostrzegłam, że chociaż jej skóra była pomarszczona z racji sędziwego wieku, nadal miała ładny odcień i połysk, a jej policzki były różowe. Dzięki temu wyglądała tak świeżo i przyjemnie dla oka, że musiałam jej to powiedzieć. Mój komplement ją zaskoczył, ale też sprawił radość. Jeśli się przyjrzeć uważniej, można odnieść wrażenie, że ludzie po usłyszeniu komplementu stają się nieco wyżsi, ich oczy zaczynają jaśnieć i zawsze się uśmiechają! Każdego dnia możemy wyzwalać uśmiech na ludzkich twarzach.
Niech komplementowanie innych stanie się twoim nawykiem. Powiedz coś miłego i zachęcającego każdemu, kogo spotkasz, a będziesz zawsze mile widziany w każdym towarzystwie. Sam także staniesz się szczęśliwszy, bo gdy sprawiamy radość innym, ona do nas powraca. Kiedy rozjaśnisz dzień drugiej osobie, twój również zajaśnieje. Przypomnij sobie, co na początku książki napisałam o zjadaniu własnych słów – w tym przypadku ta zasada też się sprawdza. Im częściej poprawiam samopoczucie innym, tym lepiej czuję się sama. Nie wstydź się komplementować ludzi, których nie znasz. To, że widzisz kogoś pierwszy raz na oczy, nie znaczy, że Bóg nie zamierza cię użyć, aby wzniecić w tej osobie radość i ją podbudować.
Wiele osób, z którymi mamy kontakt w ciągu dnia, żyje w ciemności. Nie mają relacji z Jezusem, Światłością świata, albo skrywają mroczne tajemnice, od których pragną uciec, lub zmagają się z bolesnymi problemami. Możemy sprawić, że Duch Święty przeleje się przez nas i wypełni część swojej misji, jaką jest pocieszanie i zachęcanie.
Gdyby mężowie i żony częściej mówili sobie miłe słowa i wzajemnie okazywali uznanie, na świecie byłoby mniej rozwodów. Na etapie rozstania ludzie często dostrzegają w swoich małżeństwach ogromne problemy, ale myślę, że zazwyczaj po prostu brakuje im wyrazów prostej życzliwości. A nawet jeśli przyczyną rozwodu jest coś poważnego, możliwe, że nigdy by się to nie ujawniło, gdyby małżonkowie się zachęcali i doceniali. Dave i ja jesteśmy małżeństwem od czterdziestu pięciu lat i nadal prawimy sobie komplementy. Bardzo proste i typowo ludzkie jest zniechęcanie i szukanie dziury w całym, ale pobożność wyraża się w dodawaniu innym otuchy.
Więcej zachęty, proszę
„Schlebiaj mi, a ci nie uwierzę. Skrytykuj mnie, a przestanę cię lubić. Zignoruj mnie, a ci tego nie wybaczę. Dodaj mi otuchy, a nie zapomnę o tobie”. – William Arthur Ward
Słowa zachęty podbudowują i krzepią pośród życiowych znojów. Sprawiają, że ludzie nie rezygnują z marzeń, i motywują ich do osiągnięcia sukcesu. Jestem bardzo wdzięczna za tych, którzy kierowali do mnie słowa otuchy, ale muszę przyznać, że żałuję, iż nie było ich więcej.
Jean Nidetch, gospodyni domowa desperacko pragnąca schudnąć, stwierdziła, że potrzebuje nieco wsparcia, żeby stracić więcej niż dwadzieścia kilo. Zachęciła sześć puszystych koleżanek, by dołączyły do niej w walce z nadwagą, przeszły na dietę i zaczęły uczęszczać na wspólne spotkania u niej w domu, by dzielić się doświadczeniami w tej dziedzinie. Te spotkania ostatecznie przerodziły się w kampanię o zasięgu międzynarodowym, dostarczającą produkty i usługi dla osób chcących zrzucić wagę, Weight Watchers, którą Nidetch założyłą w 1963 roku. Dziś firma ta posiada filie w dwudziestu czterech krajach i zrzesza ponad milion członków. Kobieta, zapytana o tajemnicę efektywnego wspierania ludzi w procesie odchudzania, odpowiedziała: „Kiedy byłam nastolatką, widziałam w parku plotkujące matki, które sadzały dzieci na huśtawki, lecz nie popychały ich do przodu. Ja ludzi pcham do działania. Wiesz, co się dzieje, gdy rozbujasz huśtawkę? Dziecko zaczyna machać nogami i samo wprawia ją w ruch. Właśnie to jest moim życiowym zadaniem – jestem tu, by dawać ludziom impuls”.
Wszyscy potrzebujemy zachęty, nie jestem wyjątkiem. Kiedy Bóg wezwał mnie, bym głosiła Jego Słowo, większość znajomych była bardzo krytyczna i zniechęcała mnie do tego. Mówili, że nie mogę robić tego, tamtego… podawali różne przyczyny. Według niektórych nie miałam właściwej osobowości, a moja płeć całkowicie mnie dyskwalifikowała, ponieważ w czasach biblijnych Słowa nauczali wyłącznie mężczyźni. Wciąż przypominano mi, że jestem kobietą. Twierdzono, że nie mam odpowiednich kwalifikacji, bo nie skończyłam seminarium i nie posiadam kierunkowego wykształcenia.
Mogę powiedzieć otwarcie, że do działania motywował mnie jedynie Dave i kilkoro naszych przyjaciół. Poproszono mnie, bym odeszła z kościoła, przestałam być mile widziana w kręgach, do których niegdyś należałam. Wówczas bardzo chciałam być otoczona przez ludzi dodających mi otuchy i jestem pewna, że to ułatwiłoby mi drogę do służby.
Pozwól, że wyjaśnię, iż autorem zniechęcenia jest szatan. Choć wszyscy wspomniani ludzie byli chrześcijanami, nieświadomie pozwolili, by wykorzystał ich diabeł, tym samym utrudniając realizację Bożego planu w moim życiu. Ich osobiste opinie i błędne schematy myślowe były niczym kłody na drodze do mojego przeznaczenia. Musimy bardzo uważać na ludzi, którzy nas zniechęcają, gdy chcemy zrobić coś, czego jeszcze nikt przed nami nie dokonał. Thomas Edison spotykał się z dezaprobatą, gdy chciał wynaleźć żarówkę, na szczęście nie zrezygnował. Aleksandra Bella uważano za wariata i wyśmiewano jego teorię przesyłania ludzkiego głosu za pośrednictwem fal radiowych, a teraz wszyscy korzystamy z telefonów komórkowych i w ciągu kilku zaledwie sekund możemy skomunikować się z ludźmi mieszkającymi na różnych kontynentach.
Owszem, da się żyć bez zachęty, ale tylko sobie wyobraź, o ile łatwiejsze byłoby życie, gdybyśmy otrzymywali więcej motywacji.
Większość światowych wynalazków zawdzięczamy ludziom, którzy odrzucali zniechęcające słowa wypowiadane przez „życzliwych”. Na szczęście się nie poddali, ale jak wielu to zrobiło, bo zabrakło im słowa otuchy? Ile wspaniałych rzeczy nas ominęło, ponieważ nie mieliśmy wokół siebie dość „życiowych wzmacniaczy”? Być może więcej, niż możemy sobie wyobrazić.
Dzieci potrzebują zachęty tak samo jak jedzenia, odzieży i schronienia. Sean i Leigh Anne Tuohy, para, o której opowiada biograficzny film „Wielki Mike”, opowiedzieli swoją historię w książce „In a Heartbeat”. W USA jest pewien rządowy program, który umożliwia nagradzanie stażami młodych ludzi, pochodzących z rodzin zastępczych. Są to dzieci, które nie zostały adoptowane i nie kwalifikują się do otrzymania wsparcia stanowego.
Pewien senator przyjął takiego młodego człowieka na staż. Pewnego razu, gdy szykował się na spotkanie i wszedł do biura, zauważył, że jego nowy pracownik zreorganizował cały dział pocztowy firmy. Pracodawca powiedział do stażysty: To niesamowite, nasz dział pocztowy nigdy nie był tak uporządkowany. Wykonałeś świetną robotę.
Kilka minut później senator zauważył na twarzy stażysty strumienie łez.
– Synu, czy wszystko w porządku? – zapytał.
– Tak – odpowiedział młody człowiek.
– Czymś cię uraziłem?
– Nie, proszę pana.
– Więc co się stało?
Młody mężczyzna odrzekł: – Po raz pierwszy w życiu ktoś powiedział mi coś dobrego.
Absolutnie każdy może podjąć decyzję, że będzie zachęcać innych ludzi. Wszystko, co musimy zrobić, to poprosić Boga, aby nas używał i zacząć patrzeć na innych tak, jak On ich widzi. Pan dostrzega w ludziach dobro i potencjał i możemy wyćwiczyć się w przyjmowaniu tej samej postawy. Dostrzegaj pozytywne strony i jeszcze bardziej je wyolbrzymiaj! Poproś Boga, aby wlał do twojego serca odpowiednie słowa dodające otuchy. Na przykład, jeśli widzisz kobietę w fioletowej sukience i myślisz, że wygląda świetnie, dlaczego nie otworzysz ust i jej tego nie powiesz? Ludzie nie czytają ci w myślach, a jedno miłe słowo wypowiedziane w odpowiednim czasie może zapoczątkować łańcuch cudów.
Czasem jedno słowo ma wielkie znaczenie. Robert Schuller opowiedział historię bankiera, który wrzucał monety do puszki ulicznego żebraka siedzącego przed bankiem. W przeciwieństwie do innych za każdym razem nalegał on, by w zamian bezdomny dał mu jeden z ołówków, które zawsze miał przy sobie. – Jesteś handlarzem – powiadał. – A ja zawsze liczę, że ubiję dobry interes. Pewnego dnia bankier nie zauważył żebraka na chodniku. Czas mijał i mężczyzna o nim zapomniał, aż raz, gdy poszedł na targ, zauważył go przy jednej z budek. Wyglądało na to, że kaleka zaczął prowadzić swój własny interes. – Miałem nadzieję, że kiedyś się tu zjawisz – powiedział do bankiera. – To przede wszystkim dzięki tobie znalazłem pracę. Powtarzałeś mi, że jestem handlarzem i zacząłem myśleć o sobie w ten sposób, a nie jak o żebraku, który tylko przyjmuje jałmużnę. Zacząłem sprzedawać ołówki – wiele ołówków. Okazałeś mi szacunek, który pozwolił mi spojrzeć na siebie inaczej.
Odpowiedź ust własnych cieszy człowieka, jak miłe jest zdanie stosowne! Ks. Przysłów 15: 23
Niektórzy ludzie są urodzonymi pocieszycielami, sypią słowami zachęty niemal od niechcenia. Są to niezwykłe osoby, które sprawiają, że wszyscy dookoła czują się świetnie. Ja nie zostałam obdarowana tym wspaniałym przymiotem, ale nauczyłam się dodawać ludziom otuchy. Musiałam postarać się trochę bardziej niż inni i być może ty również musisz, ale damy radę! Może nie jesteśmy naturalnie uzdolnieni w tym kierunku, ale Bóg wszystkim ludziom nakazuje motywowanie innych i, co więcej, zabrania nam ich zniechęcać i krytykować.
Możemy dostrzec, że apostoł Paweł kładł nacisk na zachęcanie ludzi, pisząc list do kościoła w Tesalonice. Zdawał sobie sprawę z trudnych czasów, jakie nadeszły dla jego członków, i wiedział, że wielu może zrezygnować, nie kończąc boju wiary, jeśli nie dostaną wsparcia.
Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie. 1 List do Tesaloniczan 5: 11
(…) pocieszajcie małodusznych, przygarniajcie słabych, a dla wszystkich bądźcie cierpliwi! 1 List do Tesaloniczan 5: 14b
Zapamiętajmy te rady.
Więcej informacji o książce Joyce Meyer: Zmień słowa, a zmienisz swoje życie
Tagi: Joyce Meyer słowa