Życie jest podróżą
Życie jest podróżą
Doszłam do wniosku, że nie ma nic bardziej tragicznego niż żyć i nie czerpać z tego radości. Zmarnowałam dużą część życia, ponieważ nie wiedziałam, jak radować się tym, gdzie właśnie byłam, znajdując się w drodze ku temu, do czego zdążałam.
Życie jest podróżą. Wszystko jest w nim procesem. Posiada swój początek, środek oraz koniec. Wszystkie aspekty życia nieustannie się rozwijają. Życie jest ruchem. Bez ruchu, rozwoju i postępu nie byłoby życia. Kiedy tylko jakaś rzecz przestaje się rozwijać, staje się martwa.
Innymi słowy, dopóki ty i ja żyjemy, zawsze będziemy gdzieś zdążać. Zostaliśmy stworzeni przez Boga, aby być ukierunkowanymi na cel wizjonerami. Bez wizji obumieramy, stajemy się znudzeni i pozbawieni nadziei. Potrzebujemy czegoś, po co będziemy sięgać, jednak sięgając po coś, co jest przed nami w przyszłości, nie możemy stracić z oczu tego, co jest teraz!
Dostrzegam tę prawidłowość w każdej sferze życia, ale przyjrzyjmy się dokładniej tylko jednej z tych sfer.
Życie duchowe
Powiedzmy, że osoba niewierząca, która nie posiada żadnej relacji z Bogiem, zdaje sobie sprawę, że czegoś w jej życiu brakuje, a zatem rozpoczyna poszukiwania. Duch Święty kieruje ją do miejsca, gdzie zostaje skonfrontowana z decyzją o wierze w Chrystusa. Osoba ta przyjmuje Chrystusa, a następnie z miejsca poszukiwań czegoś nieznanego wyrusza ku odkrywaniu tego, czym lub kim to coś jest. Postępując w ten sposób wkracza do tymczasowego miejsca, w którym odnajduje satysfakcję i spełnienie.
Zwróć uwagę, że użyłam słowa tymczasowego, ponieważ już wkrótce Duch Święty zacznie skłaniać tę osobę, aby weszła w głębszy kontakt z Bogiem. W jej życiu rozpocznie się proces przekonywania o grzechu. Duch Święty objawia prawdę (Jn. 14:16-17) i pracuje nieustannie w wierzącym oraz wraz z nim, aby przenieść go na nowe poziomy świadomości. Wejście na nowy poziom zawsze oznacza zostawienie za sobą poprzedniego.
Innymi słowy, zawsze zdążamy gdzieś w wymiarze duchowym i powinniśmy cieszyć się tą podróżą. Poszukiwanie woli Bożej w naszym życiu – pozwalanie Bogu na radzenie sobie z naszymi postawami i problemami, pragnienie poznania tego, do czego On nas powołuje oraz tęsknota za wypełnieniem tego wezwania – to wszystko jest częścią chrześcijańskiej podróży.
„Pragnienie” i „poszukiwanie” to słowa, jakie często pojawiają się w tej książce i wskazują na fakt, że nie możemy zostać tam, gdzie jesteśmy. Musimy iść naprzód! Jednak właśnie to jest dokładnie ten punkt, w którym większość z nas traci radość życia!
Musimy nauczyć się poszukiwać następnego etapu naszej podróży, nie pogardzając i nie pomniejszając tego, na jakim jesteśmy obecnie.
W trakcie własnej duchowej pielgrzymki w końcu nauczyłam się mówić: „Nie jestem tam, gdzie powinnam być, ale dzięki Bogu nie jestem też tam, gdzie już byłam. Jestem zdrowa i cała, no i jestem wciąż w drodze!”
Zmagania duchowe, przez które musi przejść większość z nas, zostałyby niemal całkowicie złagodzone, gdybyśmy zrozumieli zasady omawiane na tych stronach.
Parafraza słów Jezusa z Ewangelii Mateusza 11:29 dokonana przez Bena Campbella Johnsona pozwala na wgląd w to, jak powinna wyglądać nasza postawa wobec naszego duchowego rozwoju. Czytamy tam następujące słowa: „Weźcie jarzmo odpowiedzialności, które wam daję, a w ten sposób odnajdziecie wasze życie i wasze przeznaczenie. Jestem łagodny i pokorny; pragnę związać się z wami i pozwolić wam uczyć się we właściwy wam sposób; wtedy we wspólnocie ze mną odnajdziecie sens waszego życia”.
Zwróć uwagę, że w tym fragmencie Jezus mówi: „Weźcie jarzmo odpowiedzialności, które wam daję…” Wielu z nas bierze na siebie odpowiedzialność, której Pan nigdy nam nie powierzył. Właściwie staramy się być „Duchem Świętym Juniorem” zamiast pozwolić Duchowi Świętemu, aby napełniał nas Słowem Bożym i przemieniał z chwały w chwałę lub prowadził z jednego poziomu na drugi (2 Kor. 3:18). My sami próbujemy to robić. Tak usilnie walczymy starając się osiągnąć następny etap, że nie potrafimy cieszyć się tym, co już mamy.
Koniecznie musimy zdać sobie sprawę z ważności każdej fazy. Każda ma ogromne znaczenie dla kolejnej. I tak, na przykład dziecko nie może osiągnąć wieku dwóch lat nie przeżywszy każdego dnia pomiędzy pierwszym a drugim rokiem. Cokolwiek jest celem, do którego dążymy, nie uda nam się osiągnąć go szybciej, niż Bóg nas tam doprowadzi. Musimy nauczyć się odgrywać swoją rolę i zaufać Bogu, że pomoże nam cieszyć się tą podróżą.
Wierzę, że codziennie się zmieniam. W każdej sferze swojego życia mam określone cele. We wszystkich rzeczach pragnę poprawy. W przyszłym roku o tej samej porze będę inna niż jestem w tej chwili. Zmienią się na lepsze najróżniejsze kwestie w moim życiu, w rodzinie i w posłudze. Ale dobrą nowiną jest to, że odkryłam satysfakcjonujący dla duszy sekret radości z tego, że jestem na drodze ku temu, do czego zmierzam.
Można powiedzieć, że zawsze jest coś nowego na horyzoncie. Pan ukazał mi tę prawdę w pewnej wizji niemal dwadzieścia lat temu, kiedy zastanawiałam się, czy wziąć udział w programie szkoły biblijnej organizowanej przez nasz kościół przez trzy wieczory w tygodniu. Było to wielkie poświęcenie ze strony mojego męża Dave’a i mojej. W tym czasie mieliśmy troje małych dzieci i oto uzyskaliśmy poczucie, że Bóg wzywa nas na nowy poziom posługi. Byłam podekscytowana, ale powściągliwa.
Gdy tylko podjęliśmy decyzję, zaczęło do mnie docierać, że całe to poświęcenie będzie „czymś”, co zadecyduje o „wszelkich” zmianach na świecie. Mam wrażenie, że my, ludzie, nieustannie poszukujemy właśnie „tego”!
Kiedy zastanawiałam się nad tą decyzją, Bóg obdarzył mnie wizją horyzontu. Mój mąż i ja kierowaliśmy się ku niemu, jednak kiedy wreszcie zbliżyliśmy się do niego, pojawił się kolejny horyzont. Był on teraz symbolem innego miejsca, do którego należało podążać po dotarciu do obecnego.
Kiedy zrozumiałam, co mam teraz przed oczami, Pan odsłonił przed moim sercem, że nieustannie będą stały przed nami nowe cele. Czułam, że mówił mi, abym nie myślała wąskotorowo, żebym nie miała klapek na oczach, żebym nie robiła skromnych planów, ale zawsze sięgała do następnego etapu, który poprowadziłby mnie ponad to, gdzie teraz jestem. Z żalem muszę przyznać, że nawet wtedy, gdy naprawdę sięgałam w przyszłość i nie stałam w miejscu, nie umiałam jeszcze cieszyć się z każdego kroku w trakcie swojej podróży. Musiało upłynąć kilka kolejnych lat, zanim nauczyłam się tego.
Wciąż gdzieś podążałam i tak naprawdę nigdy nie cieszyłam się żadnym miejscem. Oszukiwałam samą siebie myśląc, że będę odczuwać radość, kiedy dotrę na miejsce – że teraz jest wyłącznie okresem poświęceń i ciężkiej pracy.
Jestem bardzo wdzięczna za cierpliwość Ducha Świętego i Jego nieprzerwaną pracę ze mną, ponieważ On nauczył mnie cieszyć się każdym aspektem życia – rozpoczynaniem projektów, ich realizacją i ukończeniem, ludźmi w moim życiu, moim domem, samą sobą oraz posługą, do której Bóg mnie powołał.
Obecnie odczuwam wdzięczność zarówno za dni trudne jak i szczęśliwe. Jestem wdzięczna nawet za czas spędzony na lotniskach, kiedy muszę czekać, ponieważ tak wiele podróżuję… i tak dalej, i tak dalej; lista jest długa.
Kiedy już raz poznamy zasadę, możemy zastosować ją do wszystkiego.
Jezus powiedział, że przyszedł po to, byśmy mieli życie i cieszyli się nim. Jeśli do tej pory nie cieszyłeś się swoim życiem, to teraz przyszedł czas, żeby to zrobić. Jeśli zaś cieszyłeś się swoim życiem, dziękuj Bogu i poszukaj sposobów, by cieszyć się nim jeszcze bardziej.
Fragment książki Kochaj życie – Joyce Meyer – więcej informacji kliknij tu
Tagi: Joyce Meyer praktyczne życie