Skrót do sukcesu
Skrót do sukcesu
Dziesięć lat temu nawet bym nie pomyślał, żeby napisać tę książkę. Mówiąc szczerze nie chciałbym jej również czytać. Jeżeli w ogóle sięgnął bym po taki tytuł, podszedłbym do niego z wielkim sceptycyzmem.
Miałem pewne wyobrażenie drogi do sukcesu i była ona dość wąska. Kiedy ponad trzydzieści lat temu oddałem życie Jezusowi nauczyłem się, że wszystko co powinienem wiedzieć znajduje się w Bożym Słowie. Wierzyłem i wciąż dzisiaj wierzę, że najlepszą drogą do sukcesu jest posłuszeństwo Bożemu Słowu (Joz. 1:8).
W krótkim czasie po powierzeniu swojego życia Bogu odkryłem, że Słowo jest proste, lecz często trudno jest je wprowadzić w życie. Świat wokół porusza się przecież w przeciwnym kierunku niż go określa Boże Słowo. Bardzo szybko odkryłem, że dopóki żyję w ciele nie zawsze będę mógł ściśle podążać według jego wskazówek.
Po kilku większych niepowodzeniach uświadomiłem sobie, że nie pozostaje mi nic innego jak uczyć się na kolejnych błędach i powoli zmierzać do przodu. W ten sposób dostrzegłem nowy szlak na drodze do sukcesu zwany doświadczeniem. Okazało się więc, że jest ona szersza niż myślałem.
Ostatnimi czasy zacząłem odkrywać trzeci szlak na drodze do sukcesu zwany mentorstwem. Wierzę, że jest to Boży skrót do sukcesu. Szlak ten istniał zawsze, po prostu wcześniej go nie dostrzegałem. Z oczywistych powodów byłem sceptycznie nastawiony do słowa „skrót”, chociaż zawsze uczyłem i wciąż powtarzam, że skróty mogą nam pomóc w szybszym osiągnięciu powodzenia. Z drugiej strony mogą być także przeszkodą, ponieważ możesz przestać polegać na Bogu i bardziej zaufać swojemu talentowi, czarowi oraz zdolnościom. Droga na skróty może się okazać wspinaczką po drabinie z pominięciem niektórych szczebli. Być może Bóg przygotował dla ciebie na drugim szczeblu informację lub doświadczenie, którego nie możesz uzyskać na czwartym. Możesz więc stracić lekcję, która przydałaby ci się w przyszłości. Pomijanie pewnych szczebli może więc być niebezpieczne, gdyż można spaść i się zranić.
Jeżeli wchodząc po drabinie korzystasz ze wszystkich szczebli, każdy następny krok jest pewniejszy. Bóg w danym czasie naszego życia chce nas skontaktować z różnymi ludźmi i postawić w określonym miejscu i sytuacji. Daje nam małą scenę, na której możemy się uczyć. Na pewne błędy nie możesz sobie pozwolić będąc nas szczycie drabiny. Skróty (liczba mnoga) mogą więc niejednokrotnie oznaczać większą stratę niż zysk.
Wierzę, że Bóg ustanowił pewien skrót (liczba pojedyncza) zwany mentorstwem. Korzyści wynikające ze stosowania go znacznie przewyższają koszty. Objawienie na temat mentorstwa pojawiało się w Kościele stopniowo. Dwadzieścia pięć lat temu nie słyszeliśmy słowa mentor, chociaż słowo „nauczyciel” nabierało już nowego znaczenia. Wcześniej utożsamiano je z prowadzeniem zajęć w szkółce niedzielnej. Każdy kto będąc dzieckiem chodził do kościoła może do dzisiaj wymienić imię swojego ulubionego nauczyciela. Osoba to uczyła go o miłości Jezusa.
W pewnym momencie Bóg jakby podkreślił rolę służby nauczyciela. Pojawił się Kenneth Hagin i Kenneth Copeland. Obaj mówili nie tylko o Księciu Pokoju, lecz także nauczali zasad Jego Królestwa. Namiotowe spotkania przebudzeniowe, które do tej pory były głównie nastawione na entuzjastyczne głoszenie ewangelii, zaczęły nabierać innego charakteru. Nie ma nic złego w entuzjazmie, jednak zaczęto kłaść nacisk na poznawanie Bożych rzeczy a nie jedynie doświadczanie ich. Ludzie zaczęli przynosić na spotkania notatniki.
Zawsze podkreślałem, że przebudzenie czasów ostatecznych przyjdzie przez ludzi w kościele, a nie przez jednoosobową służbę. Dobrze, że ludzie doświadczają Bożej mocy ale wewnętrzne poruszenie i dreszczyk emocji to za mało, żeby móc coś przekazać innym. Do tego potrzebujemy objawienia Bożego Słowa, które jest efektem uczenia się.
Tutaj właśnie otwierają się drzwi dla mentorstwa. Jest to swojego rodzaju wewnętrzna droga do sukcesu. W większych miastach często istnieją specjalne nitki jezdni, z której mogą korzystać osoby uczące się prowadzić samochód. Tę właśnie rolę spełnia mentorstwo. Korzystając z tej nitki, skracasz swoją wyprawę do sukcesu, ponieważ „jedzie” z tobą twój mentor!
Wiele lat minęło zanim sobie uświadomiłem, że droga do sukcesu jest szersza niż początkowo sądziłem. Nie jest to pojedyncza nitka, lecz kilka i każda z nich zapewnia nam inne korzyści. Wierzę, że mentorstwo jest Bożym skrótem do sukcesu w dzisiejszym kościele!
Więcej informacji o książce Shermana Owensa: Skrót do sukcesu
Tagi: przywództwo Sherman Owens