Kontakt +48 91823 87 60
Zapominając o tym, co za mną

Zapominając o tym, co za mną

Ze wstępu

Aby sięgać po nasze marzenia i wierzyć w to, że się spełnią, potrzebujemy dojść w naszym życiu do miejsca, w którym będziemy w stanie zapominać o tym, co za nami i zmierzać do tego, co wciąż przed nami.

Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale JEDNO CZYNIĘ; zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, ZMIERZAM DO CELU… (Flp. 3:13-14a).

Gdy apostoł Paweł mówi, że jedno czyni, oznacza to, że jest to dla niego ważne i na tym się koncentruje. To nie znaczy, że zaniedbuje inne rzeczy i że pozostałe sprawy nie są ważne, raczej – że tej wymienionej poświęca więcej uwagi. Paweł miał jakiś cel w życiu. Ostatecznie, jego / naszym wspólnym celem i miejscem przeznaczenia, jest nasza ojczyzna w niebie; tam zmierzamy (Flp. 3:20).
Pewnego dnia wszyscy nowo narodzeni ludzie spotkają się w górze i tam będą nagrodzeni / rozliczeni za swoje dotychczasowe życie: „Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (Flp. 3:14). Ziemskie błogosławieństwa (dobra materialne, majątki, pieniądze) tego dnia będą niczym w porównaniu z błogosławieństwami, jakie ujrzymy w niebie (Hbr.10:34). Tam otrzymamy naszą pełną, sowitą i sprawiedliwą nagrodę za wszystko, cokolwiek czyniliśmy dla Niego w naszym życiu, pracy, służbie tu na ziemi (Kol. 3:23-24).
Jako ewangelicznie wierzący chrześcijanie, powinniśmy sobie od czasu do czasu przypominać, że choć człowiek jest zbawiany z Bożej łaski, a nie własnych dokonań, jego uczynki chrześcijańskie są ważne. On stworzył nas w Chrystusie Jezusie – poprzez dar powtórnych narodzin – uczynił to dla dobrych uczynków, do których przeznaczył nas, abyśmy w nich chodzili (Ef. 2:10). Zatem – według słów Jezusa – to, jakie nagrody czekają na ciebie w niebie, zależy tylko od ciebie.

Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto SPRAWIEDLIWY, NIECH NADAL CZYNI SPRAWIEDLIWOŚĆ, a kto ŚWIĘTY, NIECH NADAL SIĘ UŚWIĘCA. [Dlaczego?] Oto przychodzę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną, BY ODDAĆ KAŻDEMU WEDŁUG UCZYNKÓW JEGO (Obj. 22:11-12).

To, czy w niebie będzie czekał na ciebie „pałac czy kurnik”, zależy od ciebie samego i twoich doczesnych decyzji, wyborów oraz jakości twojego chrześcijańskiego życia (w celu zgłębienia tematu powtórnego przyjścia Jezusa, sądu ostatecznego i naszych nagród w niebie, polecam książkę: „Gotowi na Jego powrót”, wydaną przez Instytut Wydawniczy „Compassion”).
Nie wierzę, że mówiąc o zapominaniu o przeszłości, apostoł Paweł ma na myśli amnezję, cudowne „wykasowanie” pamięci na zasadzie usunięcia niechcianego pliku z pamięci komputera. Uczy raczej o zdolności skorzystania z Bożej łaski ku temu, aby nasza przeszłość – bez względu na to, jaka by nie była – traciła moc decydowania i wpływania na naszą przyszłość.
Przeszłość z całym swoim bagażem, potrafi nas obciążyć, schwytać i ściągnąć w dół. Czy próbowałeś kiedyś prowadzić samochód patrząc stale w lusterko wsteczne? Nie da się w ten sposób jechać, chyba że chce się rozbić. W lusterko wsteczne spoglądamy tylko od czasu do czasu. Podobnie, nie da się prowadzić życia normalnie, patrząc stale wstecz. W lusterko „przeszłości” możemy patrzeć od czasu do czasu, by wyciągnąć jakieś wnioski lub czegoś się nauczyć z własnej przeszłości.
Niedawno przeglądając Facebook’a natrafiłem na taki komentarz napisany przez jedną z absolwentek Szkoły Biblijnej Domata: „Po to Bóg dał ci oczy z przodu głowy, żebyś idąc patrzył przed siebie, a nie za siebie. Jeśli będziesz się oglądał wstecz, to oczywiście jest duża szansa, że będziesz się potykać i upadać, i wręcz możesz nie zauważyć tego, co jest przed tobą i co czeka właśnie na ciebie”.
Oczywiście, najlepiej i najmniej boleśnie uczyć się na błędach i porażkach innych ludzi, a nie własnych. Jakkolwiek, przeszłości nie da się zmienić, dlatego powinniśmy zostawić ją za sobą. Zostawić w tyle naszą przeszłość złą, jak i dobrą. Nie osiąść na laurach, gdy wszystko wokół dobrze się układa. Nie odpuszczać sobie; być wdzięcznym, ale nieusatysfakcjonowanym na tyle, by zatrzymać się w swoim obecnym życiu z Bogiem. Nie dać się niczym ograniczać, hamować i obciążać. Życie przeszłością może nas dosłownie unieruchomić, nie mniej niż żonę Lota, która spojrzała wstecz i zamieniła się w słup soli.

Traumy przeszłości
Jeśli tylko pozwolimy diabłu, on użyje przeciwko nam każdego zła, którego doświadczyliśmy. Zranienia, ciężkie doświadczenia i traumy potrafią działać w naszym życiu trochę tak, jakbyś wcisnął sprzęgło samochodu i wrzucił bieg. Po tym, jak wrzuciłeś bieg i puściłeś sprzęgło, bieg pozostaje „w środku” i bez ponownego wciśnięcia sprzęgła nie da się go ponownie „wyciągnąć”. Chyba że na siłę, ale to łączyłoby się ze zniszczeniem skrzyni biegów i wieloma kosztami.
Bolesne wydarzenia w życiu ludzi potrafią działać jak sprzęgło w skrzyni biegów. Gdy na przykład ktoś przeżył wypadek samochodowy lub dziewczyna doznała gwałtu, czy też miało miejsce inne traumatyczne przeżycie, wygląda na to, że na chwilę w człowieku otwiera się szeroko jego dusza, a niekiedy i sam duch, i niejako przez „wciśnięcie sprzęgła” zostaje w nim „zamknięte” coś, co nie potrafi samo wydostać się na zewnątrz. Diabeł uwielbia wykorzystywać takie chwile.
Niczym przyczółek – strach, zranienie, doznane cierpienie, błędne przekonanie na temat Boga i Jego natury działania, zostaje zamknięte w jakiejś sferze naszego życia, i dopóki nie zostanie z niego usunięte, jest ciężarem, hamulcem, czasami opresją lub psychosomatyczną słabością / chorobą. Jak niedoczyszczony ząb po leczeniu kanałowym, odzywa się z bólem, którego nie da się usunąć bez ponownego otworzenia zęba i jego całkowitego wyleczenia. Staje się zmazą na naszym ciele, duszy lub duchu i ogranicza nas, dlatego powinniśmy się jak najszybciej oczyścić (2 Kor. 7:1).
Dobrą nowiną jest to, że sprzęgło można wcisnąć ponownie i tym razem – poprzez doświadczenie Boga, Jego cudownej łaski oraz mocy Jego Słowa – to, co „utkwiło” w nas, może zostać wyciągnięte na zewnątrz i zneutralizowane. A w to miejsce może zostać wrzucony „inny bieg życia”, tym razem taki, jakiego pragniemy. Boże Słowo uczy, że Jego miłość wyrzuca strach i udrękę na zewnątrz. W tym przypadku, na zewnątrz z naszej głowy / duszy.

W miłości nie zdarza się strach, bo doskonała miłość WYRZUCA STRACH NA ZEWNĄTRZ. Gdyż strach zawiera udrękę, a kto się boi – nie jest doskonały w miłości (1 Jn. 4:18) [NBG].

Nie zawsze psychiatrzy i psycholodzy mogą nam w tym pomóc. Często nie są w stanie, bo docierają tylko powierzchownie do źródła problemu. Uznają oni jedynie „wysokość, szerokość i długość” człowieka. Nie wierzą, że człowiek z natury JEST duchem i posiada głębię, więc koncentrują się tylko na jego ciele, psychice i woli.

…Zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość i GŁĘBOKOŚĆ, i mogli poznać miłość chrystusową […i żebyście mogli DOZNAĆ TEJ MIŁOŚCI… SŻ], która przewyższa wszelkie poznanie (również wszelkie doznanie minionych krzywd i zła), abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą [… ABY W KOŃCU PRZEPEŁNIŁ WAS SAM BÓG… SŻ] (Ef. 3:18-19).

Jedynie Boża miłość (czyli On sam), posiada czwarty wymiar – głębokość. Tym samym POZNANIE (osobiste doznanie i doświadczenie) Bożej miłości niesie za sobą zdolność dogłębnego przeniknięcia człowieka i uwolnienia go całkowicie w każdej sferze jego życia. Tylko Duch Boży potrafi dogłębnie wyczyścić i uleczyć nasze życie. On bada nie tylko głębokości Boże, ale i ludzkie (1 Kor. 2:10-12) i nie ma stworzenia, ani sfery naszego życia w duchu, duszy i ciele, których On nie potrafiłby przeniknąć, dotknąć i uwolnić, jeśli jest taka potrzeba (Hbr. 4:12-13; 2 Kor. 7:1).

 


Tagi:

Powiązane