Trwałe zmiany przychodzą od wewnątrz
Trwałe zmiany przychodzą od wewnątrz
Największa zmiana, jaka mogła zajść w naszym życiu, już się dokonała. On nie tyle zmienił nasze życie, co je wymienił. Grzeszną upadłą naturę naszych przodków wymienił na Boską i świętą naturę Jezusa (Ef 2:1-3; 2 Pt 1:4). Stało się to poprzez nasze powtórne narodzenie. Wszelkie pozostałe zmiany w naszym życiu (porzucenie grzesznego myślenia, niewłaściwego wierzenia, uzależnień, słabości charakteru, cielesności…), są rezultatem czerpania siły płynącej z naszego nowo narodzonego ducha, zamieszkałego przez Ducha Bożego. O tym również pisze apostoł Paweł, gdy mówi o Bogu, który w nas zamieszkał i tak teraz przechadza się pośród nas.
Spójrzmy jeszcze raz na jego słowa i zwróćmy uwagę na kontekst, w jakim zostały umieszczone. Pamiętajmy przy tym, że zostały one skierowane pierwotnie do kościoła w Koryncie; ludzi, którzy mieli wiele problemów ze swoją cielesnością i starym nieodnowionym myśleniem.
„…Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. DLATEGO WYJDŹCIE spośród nich, I ODŁĄCZCIE SIĘ, mówi Pan, I NIECZYSTEGO SIĘ NIE DOTYKAJCIE, a Ja przyjmę was. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący. MAJĄC TEDY TE OBIETNICE, umiłowani, OCZYŚĆMY SIĘ OD WSZELKIEJ ZMAZY CIAŁA I DUCHA dopełniając świętobliwości swojej w bojaźni Bożej” (2 Kor 6:16b-18; 7:1).
Choć wygląda na to, że dziś jedne z najszybciej wzrastających kościołów na świecie (przynajmniej w Stanach Zjednoczonych), to zgromadzenia o charakterze „friendly use”, czyli „przyjazne człowiekowi”, dodam – za wszelką cenę i to nawet za cenę braku Bożej mocy pośród siebie – nie oznacza to, że ich pozór pobożności przy braku dowodów Bożej obecności, upoważnia jeszcze takie zgromadzenia do nazywania się kościołem (2 Tym 3:5).
Tego typu kongregacje są też często znane z proklamowania życia „radykalnej łaski” (czyli: Twoje zbawienie jest wieczne i dane ci raz na zawsze, więc nie jest ważne jak żyjesz. Twój grzech nie niesie za sobą już żadnych konsekwencji, bo łaska „przykrywa” je wszystkie. Dlatego nawet nie musisz Bogu wyznawać grzechu, gdy jakiś popełnisz). Nie zmienia to faktu, że największy kaznodzieja łaski w historii Kościoła – apostoł Paweł – jednoznacznie nauczał przeciw grzechowi. Już w jego czasach takie tendencje i fałszywe nauki były zauważalne w niektórych kościołach. Tym bardziej w czasach ostatecznych będą się rozprzestrzeniały tuż przez powtórnym przyjściem Jezusa. Zostało to objawione Pawłowi już ponad dwa tysiące lat temu i dlatego odważnie o tym pisał (2 Tym 3:1-5).
Wzywał on również Kościół do kierowania się w życiu bojaźnią Bożą; do czystego i świętego życia, i to właśnie z powodu już okazanej nam łaski przez Boga. (W celu zgłębienia nauczania o Bożej łasce oraz jej wypaczonej odmianie, coraz częściej spotykanej w Ciele Chrystusa, polecam książkę: „Sprawiedliwość – nasza nowa tożsamość”).
Więc dlaczego, jak czytamy: mogę WYJŚĆ z grzechu, ODŁĄCZYĆ SIĘ od tego, co bezbożne i NIECZYSTEGO SIĘ NIE DOTYKAĆ, oraz OCZYŚCIĆ SIĘ od wszelkiej zmazy ciała i ducha? (2 Kor 6:17; 7:1). Potrafię to czynić, bo Bóg teraz mieszka we mnie, żyje przeze mnie i jestem Jego rodzonym synem / córką, zrodzonym z Jego Ducha! (2 Kor 6:16-18). Siła, by cokolwiek odrzucić, z czegokolwiek wyjść czy z czegokolwiek się oczyścić, płynie z tego, kim dziś jestem w Chrystusie oraz tego, kim On jest we mnie. Nawet nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus (Gal 2:20).
Ocknij się w świadomości Boga
„Nie błądźcie. Złe nauczanie [rozmowa, grono, społeczność] niszczy zbawienny charakter [zwyczaj, usposobienie]. OCKNIJCIE SIĘ PRAWIE [w sposób prawy, sprawiedliwy, KU SPRAWIEDLIWOŚCI] I NIE GRZESZCIE, gdyż NIEKTÓRZY NIE MAJĄ ZNAJOMOŚCI BOGA; na zawstydzenie wam to mówię” (1 Kor 15:33-34) [NBG].
Najwyraźniej jak kiedyś, tak i dziś w kościele, niektórzy nie mają znajomości Boga – są zbawieni, ale nieświadomi Zbawiciela, który w nich żyje i w którym oni się poruszają. Gdyby mieli tę świadomość, ich życie nie wyglądałoby tak, jak wygląda, bo nie za wiele różnią się od grzeszników.
„Opamiętajcie się, przestańcie grzeszyć! Niektórzy z was nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. Nigdy naprawdę nie poznali Boga. Mówię to, aby was zawstydzić” (1 Kor 15:24) [SŻ].
Jeśli jesteś nowo narodzony, a nawet już długo napełniony Duchem Świętym z dowodem mówienia innymi językami, a nadal zmagasz się z paleniem papierosów, to twoja świadomość Boga zamieszkującego ciebie – również zamieszkującego twoje ciało – jest bardzo skąpa, a może nie ma jej wcale. Bo jeśli sięgasz w sklepie po paczkę papierosów będąc świadomy, że On zamieszkuje twoje ciało (1 Kor 6:19; 1 Kor 3:16), musisz wiedzieć, że wówczas On sięga po paczkę papierosów…
Czy możesz wyobrazić siebie Pana Jezusa przechadzającego się po deptaku twojego miasta z „petem” w ustach (lub popalającego po kątach)? Nie sądzę. Gdy palisz, poniekąd Jego „zmuszasz” do palenia, bo On nie wyprowadza się z twojego ciała tylko dlatego, że poczuje zapach nikotyny czy alkoholu. Czy kiedyś w ogóle myślałeś o swoim ciele w takich kategoriach? A masz uwielbiać Go w swoim ciele, które już nawet nie należy do ciebie, ale do Niego (zob. 1 Kor 6:19-20).
Czy kogoś potępiam? Ależ skąd, przecież nie ma potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie. Czy uświadamiam? Owszem, jak najbardziej. Palenie, choć nie pośle cię do piekła, sprawi, że będziesz śmierdział tak, jakbyś już tam był. A tak poważniej, palenie zafunduje ci życie w ciągłym potępianiu się za to, co wciąż robisz, ukrywaniu się, okradnie cię z odwagi w modlitwie, bliskich relacji z innymi w kościele, sprowadzi chorobę do twojego ciała i skróci ci życie od kilku do kilkunastu lat.
A co by było, gdyby ktoś taki (mówię cały czas tylko o zbawionych, a nawet napełnionych Duchem), gdy sięga w sklepie po papierosy, czy jest gotowy „wyładować się” na swojej żonie czy mężu, na chwilę zatrzymałby się i zacząłby mówić sam do siebie: „Pod moim ubraniem mieszka człowiek, w którym mieszka Bóg. On sam jest we mnie, żyje we mnie, porusza się przeze mnie. On mówi przez moje usta, patrzy przez moje oczy, słucha przez moje uszy, dotyka przez moje ręce. Chrystus jest TERAZ we mnie”.
Nie można budować świadomości Boga w sobie i przy tym nadal mówić oraz postępować tak, jak gdyby Go w nas nie było! Albo wtedy świadomie już Go ignorujemy, albo czerpiemy z siły płynącej z naszego nowego ducha zamieszkałego przez Ducha Świętego, by powiedzieć „NIE” uczynkom ciała. A w ich miejsce – całkowicie naturalnie – zacząć przejawiać uczynki ducha (Gal 5:22 – 24). To oznacza: chodzić w Duchu i nie pobłażać żądzom cielesnym” (Gal 5:16).
Przykazanie nie wystarcza
Religia „chrześcijańska”, humanistyczna myśl, pałka policyjna i programy resocjalizacyjne próbują zmienić życie człowieka w sposób odwrotny; wpływając na niego z zewnątrz. Zakładają, że człowiek gdzieś w środku jednak jest dobry i odnajdzie w sobie pokłady dobroci, jeśli tylko ktoś z zewnątrz wywrze na niego wystarczającą presję.
Jednak człowiek bez Boga jest sam z siebie zły i grzeszny. Dlatego potrzebuje powtórnych narodzin, aby stać się dobry i święty w Chrystusie, czyli poprzez Chrystusa zamieszkującego w nim. Niestety, w niejednym współczesnym protestanckim kościele – choć sam jestem protestantem od prawie trzydziestu lat i jestem z tego dumny – ta prawda została rozwodniona i zhumanizowana. Grzesznicy są często łowieni przez same programy kościelne, występy artystyczne, i wszelką inną aktywność społeczno – kulturalną kościoła. Tak, jakby te same działania dokonały w nich zmiany natury z grzesznych na sprawiedliwych w Chrystusie.
Również w kościele często występuje błędne myślenie, że życie grzeszników i wierzących można zmienić poprzez nauczenie ich przestrzegania Bożych przykazań, znanych jako Dziesięć Przykazań, czy umożliwienie im zetknięcia się z naszą kulturą kościelną. Mało kto wie, że Bóg nigdy nie dał przykazań człowiekowi, aby poprzez ich przestrzeganie zmienić jego życie.
Przeciwnie; dał je, aby poniekąd przez ich „łamanie”, człowiek sam uświadomił sobie, że potrzebuje czegoś więcej niż „policjanta nad sobą”, w formie przykazań, nakazów i zakazów. Słowo wręcz mówi, że Bóg dał przykazania, aby grzech się rozmnożył: „A zakon wkroczył, ABY SIĘ UPADKI POMNOŻYŁY […Bóg ustanowił przykazania, ażeby uświadomić ludziom, jak bardzo nieposłuszni są Jego prawom… – SŻ]; gdzie zaś grzech się rozmnożył, tam łaska bardziej obfitowała” (Rzym 5:20).
Gdyby nie przykazania, człowiek nie wiedziałby, co jest dobre a co złe. Są one jak policjant dla jego grzesznej natury. Wciąż go pilnują, aby nie zniszczył sam siebie lub innych, zanim nie doświadczy zmiany swojej grzesznej natury poprzez nowe narodzenie. Słowo mówi, że gdyby Bóg nie dał człowiekowi przykazań i nie zachował sobie swojego ludu, który przekazywał je dalej z pokolenia w pokolenie, wszyscy bylibyśmy jak Sodoma i Gomora (Rzym 9:29). Tak bardzo zepsuta jest ludzkość w swojej naturze, która pochodzi od jej upadłego ojca, diabła. Oczywiście humanizm jest odmiennego zdania; cóż, sprzecznego z Bożym zdaniem.
Humanizm, jak i ewolucjonizm wspólnie twierdzą, że człowiek sam z siebie stale ewoluuje w lepsze i doskonalsze stworzenie. Jest to sprzeczne nawet z prawami natury. Gdy postawisz nowego mercedesa w szczerym polu i wrócisz po niego po 20 latach, czy będzie on w lepszym stanie niż wtedy, gdy go tam zostawiłeś? Oczywiście, że nie znajdziesz go w lepszym, ale gorszym stanie.
Albo jeśli kupisz sobie samicę goryla czy szympansa i zamkniesz ją w klatce na kilkadziesiąt lat, zapewniając jej najlepsze możliwe warunki i jedzenie, czy po kilkudziesięciu latach znajdziesz w tej samej klatce zgrabną i uśmiechniętą blondynkę? Darwin twierdził, że po jakimś czasie tak się wydarzy. Jednak nawet natura sama z siebie nie staje się lepsza i bardziej zaawansowana.
Siły natury od upadku człowieka działają na świat destrukcyjnie. Nie budują go, ale systematycznie wyniszczają. Podobnie i człowiek. Z powodu tkwiącej w nim grzesznej upadłej natury, sam z siebie nie ewoluuje w doskonalszą istotę – lepszą w środku – czy bardziej szlachetną. Stanie w garażu, nikogo nie zamieni w samochód. Stanie w oborze, nikogo nie zamieni w krowę. Stanie w kościele, nikogo nie zamieni w chrześcijanina.
Gdyby zabrakło prawa
Tylko myślimy, że stajemy się lepsi sami z siebie lub ewoluujemy z powodu postępu technicznego, edukacyjnego czy jakiegokolwiek innego. Wiesz jednak, co by się stało, gdyby – tak hipotetycznie – nagle na ziemi zabrakło jakichkolwiek służb porządkowych, mundurowych i wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób strzegą dziś prawa, moralności, etyki czy po prostu stoją na straży praworządności, nagle by zniknęli?
Gdyby nagle na całej ziemi zabrakło: wojska, policji, straży granicznej, sądów, prokuratury, skarbówki, sanepidu, straży miejskiej, ochroniarzy w marketach, woźnych w szkołach, dozorców na osiedlach…, czy wiesz, co by się stało? Po jakimś czasie ludzie zaczęliby łamać prawo i to na wszelkie możliwe i wyrafinowane sposoby! Ostatecznie, nie byłoby na ziemi ANI JEDNEJ osoby, która nie zaczęłaby łamać prawa W JAKIŚ SPOSÓB.
Nastałaby światowa anarchia, „wolna amerykanka”. Ludzie zaczęliby: kraść, oszukiwać, zabijać, gwałcić, dopuszczać się wszelkich możliwych dewiacji seksualnych, zatruwać swoje ciała i umysły wszelkimi możliwymi specyfikami, próbować wszystkiego, co do tej pory było prawnie zabronione lub zakazane (1 Tym 1:8-10). Ostatecznie ludzkość wyniszczyłaby się wzajemnie poprzez morderstwa, zakażenia, choroby i całkowitą degradację ich ciał i duszy.
„A gdy Pan widział, że WIELKA JEST ZŁOŚĆ CZŁOWIEKA na ziemi i że WSZELKIE JEGO MYŚLI oraz DĄŻENIA JEGO SERCA SĄ USTAWICZNIE ZŁE, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i ubolewał nad tym w sercu swoim” (1 Moj 6:5-6).
Bóg nie stworzył człowieka złym, ale bardzo dobrym, uczynił go na własny obraz i podobieństwo. Człowiek kiedyś był doskonały, jak Bóg w swoim duchu, duszy i ciele (1 Moj 1:26-27, 31; Jn 10:34-35; Rzym 5:12). To grzech i jego nowy duchowy ojciec – szatan – uczynił go złym do „szpiku kości”. Dlatego człowiek potrzebuje powtórnych narodzin z Boga – by powtórnie stać się Bożym i dobrym z natury – z ducha.
Dziś już nie potrzebuję przykazań
Tak więc po nowym narodzeniu człowiek nie potrzebuje już żadnych przykazań. Już wie – instynktownie w swoim nowym Bożym duchu – co jest dobre, a co złe. Przykazania – nowa natura – zostają wyryte na tablicy jego nowego serca (Hbr 8:10; 10:16). Jest prowadzony od wewnątrz ku temu, co podoba się Bogu. Nikt nie musi go uczyć przykazań. Jest prowadzony Duchem Świętym, a nie literą Słowa.
Żyje innym życiem niż dotychczas. Jest to Boże życie, natura Chrystusa włada nim. Miłość Boża rozlana w jego sercu przynagla go; motywuje, pobudza, koryguje, prowadzi (Rzym 5:5; 2 Kor 5:14). Nowo narodzony przerósł przykazania, żyje wyższym życiem o innych standardach i wrażliwości duchowej. Przykazanie mówiło: „Nie cudzołóż”. W nowo narodzonym człowieku Jezus mówi: „Ktokolwiek by tylko patrzył na kobietę i pożądał ją w sercu, popełnił cudzołóstwo”. Przykazanie mówiło: „Nie zabijaj”. W nowo narodzonym Jezus mówi: „Ktokolwiek by gniewał się na brata, jest winny jego śmierci”.
Po prostu; nas nie prowadzą przykazania, ale nowa Boska natura i zdolność Boża w nas, by czynić to, co Jemu się podoba. On sam od wewnątrz nas prowadzi. Więc korzystamy z mocy Ducha Świętego, a nie siły samozapierania się, płynącej z przestrzegania przykazań. Zmiany naszego życia pochodzą od wewnątrz – z naszego ducha – a nie z przestrzegania przykazań.
Dlatego żadne z nich nigdy nie zostały nam dane, abyśmy starali się kierować nimi w życiu. Tak, wciąż ich przestrzegamy, bo dziś w z natury jesteśmy Boży – tacy, jak ich wymagania względem nas. Różnica jest taka: my nie musimy już ich przestrzegać. My teraz pragniemy ich przestrzegać; mamy w tym radość i przyjemność, dlatego już ich nie potrzebujemy, tak jak kiedyś, gdy byliśmy z natury grzeszni:
„Wiemy zaś, że zakon jest dobry, jeśli ktoś robi z niego właściwy użytek WIEDZĄC O TYM, ŻE ZAKON NIE JEST USTANOWIONY DLA SPRAWIEDLIWEGO [… LECZ PRAWA TE…. NIE DOTYCZĄ NAS, ZBAWIONYCH PRZEZ BOGA, PRZEZNACZONE SĄ DLA GRZESZNIKÓW… – SŻ], lecz dla nieprawych i nieposłusznych, dla bezbożnych i grzeszników, dla bezecnych nieczystych, dla ojcobójców i matkobójców, dla mężobójców, rozpustników, mężołożników, dla handlarzy ludźmi, dla kłamców, krzywoprzysięzców, i dla wszystkiego, co się sprzeciwia zdrowej nauce” (1 Tym 1:8-10).
Poddawaj się swojej nowej naturze
„Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość. Przy takich cechach nie potrzeba Prawa” (Gal 5:22-23) [NP].
Czy lubisz mandarynki? Są zazwyczaj słodsze i smaczniejsze od pomarańczy. Wyobraź sobie, że twoja nowa natura, Boska natura (2 Pt 1:3), jaką otrzymałeś w chwili nowego narodzenia, jest jak słodka mandarynka. Kiedyś, z natury byłeś dzieckiem gniewu (Ef 2:3). Z powodu swojego grzechu, zasługiwałeś na gniew Boży. Jednak dzięki wierze w Jezusa, mogłeś zmienić swoją naturę, narodzić się powtórnie i stałeś się nowym stworzeniem – nowym człowiekiem (Ef 5:17), stworzonym według Boga, sprawiedliwym, świętym i prawym w Jezusie (Ef 4:24).
Dziś twoja nowa natura jest naturą Bożej miłości rozlanej w twoim sercu / duchu (Rzym 5:5). Wróćmy do przykładu z mandarynką. Gdy ją rozdzielisz, powstanie z niej wiele pojedynczych słodkich części. Gdybyś mógł „rozdzielić” swoją dzisiejszą nową naturę, ujrzałbyś w niej wiele pojedynczych atrybutów samego Boga! Biblia nazywa je owocami ducha. Nie dotyczą one owoców Ducha Świętego (choć pochodzą z Niego, z Boga), bo On nie potrzebował zmiany natury – nowego narodzenia. Dotyczą one twojego nowego ducha – nowej natury – jaką przyjąłeś od swojego Ojca.
I tak, gdybyś całą mandarynkę nazwał „miłością”, to jej poszczególne części możesz nazwać: radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość. Właśnie taka jest miłość sama w sobie (1 Kor 13:4-8). Skoro ta miłość jest JUŻ rozlana w twoim sercu, posiadasz już również wszystkie jej atrybuty! W swoim wnętrzu posiadasz już dziś charakter samego Boga. I nie są to tylko slogany religijne.
Przykładowo: radość (twoja siła) i pokój (poczucie bezpieczeństwa), bezpośrednio dotyczą twojej osobistej relacji z Panem. Dzięki radości i pokojowi płynącemu z więzi z Nim, możesz być już zawsze spełnionym człowiekiem. Ostatecznie On sam zapewnia ci największą miarę radości i pokoju w życiu. Cierpliwość (wytrwałość), uprzejmość (wyrozumiałość) oraz dobroć (dobrotliwość), wspaniale sprawdzają się w twojej relacji z ludźmi. Przez te Boże cechy inni rozpoznają, że jesteś chrześcijaninem.
A co z wiernością (przekonaniem i niezmiennością), łagodnością (siłą pod kontrolą) i wstrzemięźliwością (wewnętrzną siłą do powiedzenia „nie”)? Wspaniale się odnajdują w twojej relacji wobec świata, diabła i grzechu. Dzięki nim możesz żyć w zwycięstwie nad pożądliwościami, ciała, oczu i pychą życia (1 Jn 2:16). Tak więc twoja nowa natura, to coś więcej niż doświadczenie zbawienia.
Jeśli ktoś mówi, że nie posiada tych cech wewnątrz siebie, jest ślepy i krótkowzroczny, i zapomniał, że już został oczyszczony ze swoich grzechów (2 Pt 1:5-9). Owoce ducha, to twoje wyposażenie do prowadzenia normalnego życia chrześcijańskiego. Mając nowego ducha z jego nową Boską naturą, nawet nie potrzebujesz już dziesięciu przykazań. Jak czytaliśmy, przy takich cechach nie potrzeba Prawa (Gal 5:23) [NP]. Siła do czynienia każdego z tych przykazań znajduje się dziś w twoim sercu (Hbr 10:16).
Przypominaj sobie o tym, kim jesteś, co posiadasz i jak możesz postępować z powodu tego, kim stałeś się w Jezusie. Ulegaj – świadomie – swojej nowej naturze miłości. Wzrastaj w owocach ducha na wszystkich trzech poziomach twojego życia: w relacji z Bogiem, ludźmi oraz w postawie wobec ciała, diabła i świata. Z twojego serca płyną siły do prowadzenia nowego życia (Przyp Sal 4:23).
Świadomość sprawiedliwości kontra świadomość grzeszności
„…bardziej liczni są ci, co otrzymują obfitość łaski oraz daru sprawiedliwości i będą królować w życiu przez jednego – Jezusa Chrystusa” (Rzym 5:17b) [NBG].
Aby uzmysłowić sobie, jak ważna jest świadomość Boga mieszkającego w nas oraz moc nowego stworzenia, jakim staliśmy się w Chrystusie, wyobraź sobie takie dwie sytuacje. Pracujesz w stoczni i mieszkasz blisko niej. Pewnego dnia wychodzisz rano do pracy, już przebrany w kombinezon roboczy i mijasz otwarty właz miejskiej kanalizacji. Z „dziury” przy drodze wydobywają się krzyki i przekleństwa pracujących w niej robotników.
Gdy jeden z nich spostrzega, że przechodzisz nieopodal, zaczyna wołać do ciebie: „Hej, człowieku, proszę zejdź tu do nas i pomóż nam przytrzymać tę rurę. Pękła i potrzebujemy jeszcze jednej pary rąk, by ją przyspawać i zatrzymać wyciek”. Patrzysz na siebie, na swoje brudne robocze ubranie, zerkasz do ciemnego i cuchnącego kanału, i myślisz sobie: „Co mi tam, i tak jestem już brudny, pomogę im”.
Druga sytuacja. Wyobraź sobie, że pracujesz w domu maklerskim. Również mieszkasz nieopodal. Więc jednego dnia, będąc już ubrany w jasny garnitur, białą koszulę z krawatem, z lakierkami na nogach i aktówką pod pachą, idziesz do pracy. W pewnym momencie mijasz otwarty właz miejskiej kanalizacji. Z „dziury” przy drodze wydobywają się krzyki i przekleństwa pracujących w niej robotników. Gdy jeden z nich spostrzega, że przechodzisz nieopodal, zaczyna wołać do ciebie: „Hej, człowieku, proszę zejdź tu do nas i pomóż nam przytrzymać tę rurę. Pękła i potrzebujemy jeszcze jednej pary rąk, by ją przyspawać i zatrzymać wyciek”.
Patrzysz na siebie i czysty wyprasowany garnitur, zerkasz do ciemnego i cuchnącego kanału, i myślisz sobie: „Nie ma mowy, nie mogę tam zejść, jestem czysty i nie mogę sobie na to pozwolić”. Więc odpowiadasz: „Niestety, nie mogę wam pomóc”. I odchodzisz. Boże Słowo mówi o świadomości grzeszności (Hbr 10:1-3). Każdy niezbawiony człowiek żyje w świadomości swojej grzeszności. Jego grzeszna natura stale przypomina mu o jego grzesznym stanie. Może się oszukiwać, że wszystko w jego życiu jest w porządku, ale gdy zamyka wieczorem oczy, WIE, że nie ma pokoju z Bogiem ani ze samym sobą. Wie, że jest brudny i niegotowy na spotkanie ze Stwórcą.
Każdy nowo narodzony człowiek powinien żyć ze świadomością sprawiedliwości, jaką STAŁ SIĘ w Jezusie (2 Kor 5:21). Człowiek nowo narodzony kiedyś BYŁ grzesznikiem, teraz JEST sprawiedliwy w Jezusie (zob. Rzym 5:8-9). Nie jest już grzesznikiem zbawionym z łaski, ale nowym człowiekiem / stworzeniem (gr. istotą, która nigdy dotąd nie istniała – 2 Kor 5:17), stworzonym na NOWO w sprawiedliwości i świętości (Ef 4:24). Jego sprawiedliwość – prawość przed Bogiem – jest DAREM od Niego. Jest jej nową Bożą naturą (2 Pt 1:3). Nasza sprawiedliwość nie pochodzi z naszych dobrych uczynków czy religijności, ale z łaski (Ef 2:8).
Dlatego potrzebujemy OCKNĄĆ SIĘ w naszej sprawiedliwości i w świadomości jej posiadania. Wtedy zaczniemy korzystać z mocy z niej płynącej. Na przykład pokonamy nasze wciąż jeszcze grzeszne skłonności i słabości ciała (1 Kor 15:33-34 – Nowa Biblia Gdańska). Przez dar sprawiedliwości możemy PANOWAĆ w naszym życiu nad wszystkim, co chciałoby „wołać nas z dziury”. Panować nad grzechem, depresją, chorobą, ubóstwem, strachem i czymkolwiek, co chce nas okradać i niszczyć w naszym życiu (Iz 54:14-17).
Mów o sobie tak, jak Bóg powiedział o tobie. Myśl tak, jak Słowo uczy na twój temat. Jeśli On nazwał cię sprawiedliwym w Jezusie i takim cię w Nim uczynił, zgódź się z Bogiem! To On zapłacił największą cenę – życie własnego Syna – aby uczynić cię sprawiedliwym i czystym w Jego oczach. Jezus stał się grzeszny twoją grzesznością, abyś ty mógł stać się sprawiedliwy Jego sprawiedliwością! (2 Kor 5:17). Od początku do końca to wyłącznie Boże dzieło i zapłacił za to swoją krwią. Więc bądź wdzięczy, przyjmij wszystko, kim On cię uczynił w Jezusie i już nigdy nie nazywaj się grzesznikiem zbawionym z łaski.
Więcej informacji o książce Dariusza Macha „Bóg w człowieku”.
Tagi: Dariusz Mach