Kontakt +48 91823 87 60
Miłość – droga do zwycięstwa

Miłość – droga do zwycięstwa

Charakterystyka Bożej miłości

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: Z NICH ZAŚ NAJWIĘKSZA JEST MIŁOŚĆ.  – I List do Koryntian 13:13

Kto nie miłuje, nie zna Boga, BO BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. – I List Jana 4:8

Z Pisma Świętego dowiadujemy się, że Bóg jest miłością, ona zaś przewyższa nawet wiarę i nadzieję. A skoro tak, to musimy się dowiedzieć, czym się ona charakteryzuje. W angielskim przekładzie Pisma Świętego w wersji King James greckie słowo agapē (dosłownie „miłość”) niefortunnie przetłumaczono w powyższych wersetach jako „dobroczynność” [ang. „charity” – przyp. tłum.], nie oddając pełnego sensu tego pojęcia.
Zgodnie ze słownikowym objaśnieniem „dobroczynność” to „dobra wola lub miłość wobec ludzkości”. Tymczasem agapē oznacza Boski rodzaj miłości. W wielu innych wersetach Nowego Testamentu
w angielskim przekładzie King James słowo to przetłumaczono właśnie jako „miłość”. Na przykład, w I Liście Jana napisano dosłownie: „Bóg jest agapē”. Inaczej mówiąc, Bóg jest miłością. Tak więc agapē oznacza Boży rodzaj miłości.
Czym się charakteryzuje agapē? Zanim odpowiem na to pytanie, chcę Ci pokazać coś ciekawego. Zgodnie z I Listem do Koryntian 13:13 miłość jest większa, niż wiara i nadzieja. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że bez niej wiara nie działa. Innymi słowy, od niej zależy, czy wiara przynosi spodziewane rezultaty. W Liście do Galatów 5:6 czytamy: „Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość”. Wyraźnie więc widać, że miłość musi być większa, skoro bez niej wiara pozostaje nieskuteczna. Ona jest konieczna, aby wiara mogła przynosić rezultaty. Po drugie, wiara nie działa bez nadziei. W angielskim przekładzie Johna N. Darby w Liście do Hebrajczyków 11:1 czytamy: „Wiara jest urzeczywistnieniem tego, na co mamy nadzieję”. Musisz mieć nadzieję, że Twoje pragnienia się ziszczą, zanim wiara będzie mogła je zrealizować. A zatem wiara jest zależna od nadziei.

A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy. – LIST DO HEBRAJCZYKÓW 11:1 (BW)Miłość - droga do zwycięstwa - Kenneth E. Hagin

Jeżeli niczego się nie spodziewasz [nie masz nadziei], nie uda Ci się użyć wiary, gdyż będzie Ci brakowało celu, na który mógłbyś ją nakierować. A zatem wiara nie potrafi funkcjonować bez nadziei i w swym działaniu jest uzależniona od miłości. Dlatego właśnie w Biblii napisano, że miłość przewyższa wiarę i nadzieję (I List do Koryntian 13:13).

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.  I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. – I LIST DO KORYNTIAN 13:1-3

Biblia uczy nas, że nawet jeśli przejawiałyby się między na­mi wszystkie dary Ducha Świętego, to bez miłości nic byśmy dzięki nim nie zyskali! Byłyby one zupełnie bez znaczenia. Pomyśl o tym!
Gdybyśmy pojęli wszystkie tajemnice oraz posiedli całą mo­żli­wą wiedzę i wiarę, ale Boża miłość nie działałaby w nas i nie przepływała przez nas, to nic byśmy nie skorzystali! Nawet wspieranie ubogich
i poświęcenie własnego życia są niczym, jeśli nie wypływają z miłości.
Żadne Twoje zabiegi nic Ci nie dadzą, o ile nie będziesz motywowany Bożą miłością. Teraz już widzisz wyraźnie, dlaczego ona jest tak ważna i czemu Pismo Święte uznaje ją za większą niż wiarę czy nadzieję.
Biblia uczy nas również, że miłość – Boża miłość w nas – jest tym, dzięki czemu wszyscy poznają, że jesteśmy uczniami Jezusa. To ona będzie dla nich znakiem, a nie nasza wiara czy nadzieja. Boża miłość przejawiająca się w nas i poprzez nas pokaże innym, że jesteśmy chrześcijanami.

Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, JEŚLI BĘDZIECIE SIĘ WZAJEMNIE MIŁOWALI. – EWANGELIA JANA 13:35

W jaki sposób świat się przekona, że jesteśmy chrześcijanami? Widząc, iż się nawzajem kochamy. Czym się cechuje miłość? Skoro Boża miłość jest tak ważna, potrzebujemy poznać jej istotę. Rozumiemy, oczywiście, że naturalna, ludzka miłość znacznie się różni od Bożej. Ta pierwsza jest zmienna i może w oka mgnieniu przerodzić się w nienawiść, druga zaś – nigdy nie zawodzi.
Charakterystykę Bożej miłości znajdujemy w trzynastym rozdziale I Listu do Koryntian.

Miłość CIERPLIWA jest, ŁASKAWA jest. Miłość NIE ZAZDROŚCI, NIE SZUKA POKLASKU, NIE UNOSI SIĘ PYCHĄ; NIE DOPUSZCZA SIĘ BEZWSTYDU, NIE SZUKA SWEGO, NIE UNOSI SIĘ GNIEWEM, NIE PAMIĘTA ZŁEGO; NIE CIESZY SIĘ Z NIESPRAWIEDLIWOŚCI, lecz WSPÓŁWESELI SIĘ Z PRAWDĄ. WSZYSTKO ZNOSI, WSZYSTKIEMU WIERZY, WE WSZYSTKIM POKŁADA NADZIEJĘ, WSZYSTKO PRZETRZYMA. MIŁOŚĆ NIGDY NIE USTAJE, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. – I LIST DO KORYNTIAN 13:4-8

Boża miłość jest większa, niż wszystkie inne rzeczy wymienione tu przez apostoła Pawła. Przewyższa dary duchowe: prorokowania, mówienia innymi językami i słowo wiedzy. Dlaczego? Ponieważ pewnego dnia one wszystkie zanikną i przeminą. Nie będziemy już ich potrzebować. Jednak Boża miłość nigdy nie przeminie. W niebie nie będziemy już mówić innymi językami, prorokować, wygłaszać słowa wiedzy, ani działać w innych darach Ducha Świętego. One wszystkie ustaną. Natomiast miłość – Boży rodzaj miłości – trwa na zawsze i nie przeminie, ponieważ Bóg jest miłością, a On żyje na wieki! Jego miłość nie tylko trwa wiecznie, ale też przezwycięża wszelkie przeciwności.

Bardzo cieszyłbym się, gdyby wierzący poświęcali więcej czasu, aby naprawdę wypełniać swoje umysły i serca tym fragmentem Pisma Świętego. Wcielanie w życie choćby tych kilku wersetów pomogłoby chrześcijanom rozwiązać mnóstwo problemów. Na przykład, w wersecie czwartym w tłumaczeniu Amplified Bible czytamy: „Miłość znosi wiele a jest cierpliwa i miła”. Rzeczywiście, niektórzy ludzie przetrzymują różne nieprzyjemne sytuacje, ale nie są przy tym cierpliwi ani mili! Znoszą rozmaite okoliczności, ponieważ nie mają innego wyjścia, lecz okazują wszystkim, jak bardzo im to doskwiera!
Na przykład, czasami mąż znosi i toleruje pewne zachowania swojej żony, ale nie jest przy tym zbyt miły. Może być też tak, że żona godzi się na to i owo w życiu swojego męża, lecz daje mu przy tym wyraźnie do zrozumienia, jak wiele cierpienia jej to przysparza!
Tymczasem Boża miłość potrafi wytrzymać bardzo wiele i nawet doznając nieprzyjemnych odczuć, pozostaje cierpliwa i miła. Nie słabnie. Nie traci intensywności. Nie wyczerpuje się. Nigdy nie zawodzi.
Podobnie brzmi werset siódmy: „Miłość daje sobie radę ze wszystkim, cokolwiek przychodzi”. Czasami niektórzy mówią: „Nie jestem w stanie dłużej go kochać” albo: „Mam tego dosyć. Już jej nie kocham”. Boża miłość potrafi kochać dalej – daje sobie radę ze wszystkim, cokolwiek przychodzi, i nie słabnie, ani się nie kończy.
A skoro ona jest w Tobie, to również Ty umiesz poradzić sobie ze wszystkim, cokolwiek przychodzi. Może mówiłeś: „Dłużej tego nie ścierpię” albo: „Nie mogę już znieść tej osoby”. Boża miłość działająca w Tobie i poprzez Ciebie potrafi to wytrzymać!
Pomyśl tylko, jak wiele Bóg znosi z naszej strony! Byłem pastorem przez prawie dwanaście lat i dobrze wiem, że czasami trudno ścierpieć niektóre osoby. W tamtym czasie nieraz bywało, że późnym wieczorem zaczynałem się zastanawiać, jak cierpliwie Bóg nas wszystkich znosi i wybuchałem wtedy śmiechem!
Mówiłem: „Panie, ja mam zamiar przestać okazywać cierpliwość paru osobom, a tymczasem Ty znosisz nas wszystkich”!
Bóg nie kazałby nam robić czegoś, co byłoby dla nas niewykonalne. Skoro polecił nam, abyśmy okazywali sobie wzajemną miłość, to jesteśmy w stanie wypełniać Jego Słowa. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest miłością, my zaś staliśmy się uczestnikami Jego miłości, którą rozlał w naszych sercach.
Najważniejsze, co można o Bogu powiedzieć, to to, że On jest miłością. Miłość stanowi kwintesencję Jego natury. A kiedy narodziliśmy się na nowo [przyjęliśmy Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela], Duch Święty wszczepił nam ją do serc.
Boża miłość daje sobie radę ze wszystkim! Nie zrozum mnie źle. Przeżywałem chwile, gdy z naturalnego punktu widzenia miałem ochotę się poddać. Jednak Boża miłość nie pozwalała mi zrezygnować, ponieważ ona daje sobie radę ze wszystkim i nigdy nie słabnie, nie traci intensywności, ani się nie kończy.
Dlatego jeśli będziemy chodzić w jej świetle, my również nigdy nie osłabniemy. Będziemy w stanie dalej kochać ludzi, niezależnie od tego, czy naszemu ciału chce się tak postępować, czy nie. Mamy kochać innych tą samą miłością, która stanowi istotę tożsamości Boga.
Przyjrzyjmy się teraz innej jej cesze. W I Liście do Koryntian 13:5 czytamy: „Nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego…”. Widzimy więc, że Boża miłość działająca w nas i poprzez nas nie koncentruje się na własnych korzyściach.
W przekładzie Amplified Bible ten fragment Pisma Świętego brzmi następująco: „Miłość [Boża miłość w nas] nie upiera się przy swoich własnych prawach i swoich własnych drogach, gdyż nie jest samolubna”. To znaczy, że Boża miłość nie jest egocentryczna. Nie stawia siebie i swoich własnych korzyści na pierwszym miejscu.
Zabiegasz o własne interesy, czy może ważniejsze jest dla Ciebie dobro drugiej osoby? Jeśli chcesz się przekonać, czy chodzisz w Bożej miłości, sprawdź, czy inni ludzie są dla Ciebie ważniejsi, niż twoje prywatne korzyści.
Zbyt często wierzący żyją w sferze naturalnej, zamiast w Duchu. Czy zauważyłeś wcześniej, że chodzenie w Duchu to chodzenie w Bożej miłości?
Jakże często chrześcijanie nadmiernie koncentrują się na sferze naturalnej i stają się egoistyczni. Nie liczy się wtedy dla nich, jak bardzo ktoś przez nich cierpi. Mówią: „Mam do tego prawo i dopilnuję, żeby dano mi wszystko, co mi się należy”!
Tymczasem Boża miłość nie upiera się przy swoich prawach. Walcząc z innymi o to, co Ci przysługuje, nie będziesz w stanie żyć w Bo­­żej miłości.
Nigdy nie uda Ci się rozwinąć w pełni potencjału Twojej wiary, jeśli nie zrozumiesz Bożej miłości i nie będziesz w niej chodzić. Dlaczego? Ponieważ Bóg jest miłością i poprzez nią działa wiara, którą On Ci dał.
Dlatego jeśli chcesz w pełni ufać Bogu i żyć w Jego wierze, musisz chodzić w Jego miłości.

Miłość nie odnotowuje doznanych krzywd

Boża miłość charakteryzuje się także tym, że w swoim postępowaniu nigdy nie bierze pod uwagę krzywd, jakie jej zadano. W I Liście do Koryntian 13:5 w przekładzie Amplified Bible czytamy: „Miłość [Boża miłość w nas] nie sporządza żadnego zapisu zła, które jej wyrządzono – w ogóle nie zwraca uwagi na doznaną krzywdę”. Twoje ciało wolałoby usłyszeć coś innego, prawda? Ten werset stanowi swoisty „papierek lakmusowy” miłości. Czy jesteś obrażalski, humorzasty albo zawzięty? Czy zawsze ma dla Ciebie znaczenie to, że źle Cię potraktowano?
Oto miernik Bożej miłości w Tobie. W świetle tego wersetu z łatwością będziesz mógł stwierdzić, czy chodzisz w miłości. Jeżeli zważasz na zło, którego doznałeś od innego człowieka, nie chodzisz w miłości. O ile jednak trwasz w Bogu i Jego miłości, pozostając pełen Ducha Świętego, to nie będzie się dla Ciebie liczyło, co złego Ci uczyniono. Dopóki masz żal do kogoś, dopóty nie możesz uwierzyć, że każdy jest zdolny do tego, co najlepsze. Czy zwróciłeś uwagę, iż naturalna, ludzka miłość jest przeciwieństwem wiary w to, co najlepsze odnośnie drugiej osoby?
Ona zawsze z łatwością nabiera najgorszych przekonań o innych. Niektórzy ludzie ciągle wyszukują niedoskonałości innych, aby móc ich oskarżać albo obmawiać. Przez wiele lat usługiwałem, podróżując po kościołach w całym kraju i często się zdarzało, że pastorzy mówili do mnie: „Słyszałeś o Iksińskim”? I zaczynali mi opowiadać coś złego o tej osobie.
Zawsze odpowiadałem wtedy: „Nie uwierzę w jego złe intencje. Ja jestem przekonany, że każdy człowiek stara się czynić to, co słuszne”.
W większości wypadków okazywało się, iż rewelacje, którymi chcieli się ze mną podzielić, nie były niczym innym, jak zwykłymi pomówieniami.
Boża miłość zawsze się skłania, by uwierzyć w to, co najlepsze odnośnie każdego. A skoro Bóg jest miłością, możemy powiedzieć, że On zawsze dąży ku temu, aby mieć najlepsze przekonania na temat każdego z nas!
Kiedy się narodziłem na nowo, w swoim duchu zacząłem odczuwać, iż muszę wierzyć w dobre zamiary innych ludzi. Moje ciało nie było chętne myśleć o nich w ten sposób. Jednakże Biblia uczy nas, że miłość Chrystusowa w naszych sercach przynagla nas, abyśmy właściwie postępowali (II List do Koryntian 5:14).
Powinniśmy ulegać jej przynagleniom i wierzyć w dobre intencje drugiej osoby, a nie damy się sprowokować, rozdrażnić albo doprowadzić do rozgoryczenia. Nie bierzmy sobie do serca zła, które nam wyrządzono.
Z I Listu do Koryntian 13:8 dowiadujemy się, że Boża miłość nigdy nie zawodzi – nigdy nie traci intensywności, ani się nie staje przestarzała, ani się nie kończy. Skoro Bóg jest miłością, jej kres oznaczałby kres Boga. Jednakże ani On, ani Jego miłość nigdy nie zawodzą! Niektórzy myślą, że nie przejmowanie się i nie zwracanie uwagi na doznaną krzywdę to wyraz słabości. Tymczasem jest inaczej. Taka postawa to przejaw działania Bożej miłości. A im bliżej chodzisz z Bogiem i im silniej włada Tobą miłość, tym więcej przebaczasz i nie przejmujesz się doznanymi krzywdami. Przez wiele lat zdarzało się, że gdy ktoś źle się ze mną obszedł, ludzie mówili mi: „Na twoim miejscu nie pozwoliłbym się tak potraktować”! Niektórzy wręcz zarzucali mi, iż mam słaby charakter i dlatego nie walczę z osobami, które występują przeciwko mnie. Ich zdaniem, to, że nie biorę sobie do serca zła, które ktoś mi wyrządził, świadczy o ułomności mojego charakteru. Robili uwagi typu:
– Ale ci przygadał, co?
Ja zaś odpowiadałem:
– Ależ skąd! Wcale mi nie przygadał. A tak w ogóle, to nie zwracałem uwagi na to, co on mówił.
Przez te wszystkie lata nie przejmuję się krzywdami, jakich doznaję. Koncentruję się natomiast na głoszeniu Słowa Bożego, okazywaniu ludziom miłości i cieszę się zdrowiem.
Zdarzało się, że nawet pastorzy mówili mi:
– Na twoim miejscu tego bym nie przepuścił. Takiego potraktowania bym nie zniósł. Gdybym był tobą, coś bym z tym zrobił!
Natomiast ja nic z tym nie robiłem. Chodziłem dalej w miłości
i pozostawałem zdrowy. Zauważyłem natomiast, że niektórzy z tych moich „doradców” przedwcześnie zmarli.
Nauczyłem się, że gdybym krytykował albo próbował się odegrać na ludziach, którzy mówią coś przeciwko mnie lub wyrządzają mi krzywdę, przestałbym chodzić z Bogiem.
Poza tym wiem z Biblii, że miłość nigdy nie zawodzi, dlatego wolę jej pozwolić działać w danej sytuacji, robiąc coś dobrego osobom, które mnie źle potraktowały.
Wielu poniosło porażkę a nawet zmarło przedwcześnie, ponieważ będąc całkowicie pochłonięci naturalną sferą życia, ciągle chodzili rozdrażnieni i toczyli walki z innymi. To zaś prowadzi do negatywnych konsekwencji duchowych i zdrowotnych.
Przypomina mi się, jak zostałem pastorem w pewnym kościele, gdzie mój poprzednik borykał się ze znacznymi trudnościami. Gdy stamtąd odchodził, połowa członków była nastawiona do niego negatywnie, a druga połowa go popierała. Po ustąpieniu pozostawał w mieście i odwiedzał swoich dawnych członków, zbierając od nich dziesięciny i ofiary, jak gdyby dalej pełnił funkcję pastora. Ganił też ich, mówiąc, że się rozminęli z Bożą wolą, ponieważ to on nadal powinien być ich przywódcą. W końcu dowiedzieli się o tym urzędnicy ze związku wyznaniowego, do którego należeliśmy i przyjechali do mnie, gdyż byłem tam nowym pastorem. Powiedzieli:
– Bracie Hagin, wystarczy jedno twoje słowo a usuniemy go z naszej społeczności i odbierzemy mu licencję pastorską.
– Nie – odpowiedziałem. – Nie zrobię tego. Jeśli on dalej będzie postępować w ten sposób, to i tak nie odniesie duchowego sukcesu. Ja w każdym razie nie przyłożę ręki do jego upadku.
Boża miłość nie kieruje się w swoim postępowaniu krzywdami, jakie jej wyrządzono. Jeżeli przyczynię się do czyjegoś upadku, to wywołam negatywne konsekwencje w swoim duchu i ciele. A ja nie chcę, aby cokolwiek zahamowało mój duchowy wzrost.
Nie mam też zamiaru stwarzać diabłu żadnych okazji do atakowania mnie chorobami. Nie znoszę ich. Byłem ciągle chory przez pierwszych siedemnaście lat swojego życia i nie chcę mieć już nic wspólnego z jakimikolwiek dolegliwościami. A wiem, że aby cieszyć się zdrowiem i wzrastać duchowo, trzeba żyć w miłości.
Wolę, żeby wyrządzonymi mi krzywdami zajął się Bóg. Ja się nie chcę do tego mieszać, ponieważ prawdopodobnie narobiłbym sobie wówczas duchowych kłopotów. Poza tym, negatywna reakcja na negatywne zachowanie nigdy nie przynosi pozytywnych rezultatów.
Dlatego powiedziałem tamtym urzędnikom:
– Nie, nie powiem nic przeciwko tamtemu człowiekowi. Zamiast doprowadzać do jego upadku, mam zamiar mu pomóc. Przyczynię się do jego sukcesu, modląc się o niego.
Jakiś czas później miałem okazję zrobić dla niego coś dobrego. Był z zawodu stolarzem i budował właśnie dom dla swojej rodziny. Odwiedziłem go i zaproponowałem, że położę mu tapety.
Gdy skończyłem pracę, zapytał:
– Ile jestem ci winny?
– Nic – odpowiedziałem. – Bóg kazał mi to dla ciebie zrobić, jako wyraz miłości.
Na te słowa były pastor i jego żona rozpłakali się. Przyznali się do odwiedzania członków mojego kościoła i wyrazili za to żal. Jednocześnie zapewniali:
– Bracie Hagin, nigdy nie mówiliśmy im o tobie niczego złego.
– Przede wszystkim niczego nie moglibyście mi zarzucić – odpowiedziałem. – Z drugiej jednak strony, drogi Bracie i droga Siostro, czy pomyśleliście, że odwiedzając członków mojego kościoła i mówiąc im, że się rozminęli z Bożą wolą, bo ty powinieneś dalej być pastorem, sialiście niezgodę i podziały? W rzeczywistości wasze postępowanie było równoznaczne z mówieniem źle na mój temat, ponieważ teraz pastorem tego kościoła jestem ja. Mnie tu umieścił Bóg. Dlatego równie dobrze mogliście mnie oczerniać.
Wtedy oboje przyznali:
– Postąpiliśmy źle. Wybaczysz nam?
– Oczywiście – odpowiedziałem. Następnie zaprosiłem ich do wygłoszenia kazania w moim kościele. Ważne było, aby ten dawny pastor pojednał się ze wszystkimi i mógł dalej pełnić służbę kaznodziei.
Jednak on i jego żona nie chcieli przyjść. Powiedzieli:
– Nie możemy tego zrobić, bo ludzie nas nie lubią.
Nigdy nie pozwalałem, aby ktokolwiek z członków mojego kościoła mówił coś złego na temat ich dwojga. Krytykowanie to nie tylko pogwałcenie prawa miłości, ale też wystawianie się na niebezpieczeństwa.

Boża miłość zabiega o pokój

W Starym Testamencie czytamy, że kiedy Saul odstąpił od Boga, próbował zabić Dawida. Prześladowany sługa miał niejedną sposobność, aby się zemścić na królu, ale tego nie uczynił. Mówił natomiast: „Nie dotykajcie moich pomazańców i prorokom moim nie czyńcie krzywdy!” (I Księga Kronik 16:22, Psalm 105:15). Nie chcę być winien żadnej krzywdy zadanej człowiekowi namaszczonemu przez Boga. Starałem się więc ze wszystkich sił pokazywać tego byłego pastora w jak najlepszym świetle, ponieważ Boża miłość w nas dąży do zgody.
Ona zabiega o pokój. Boża miłość zawsze ostatecznie zwycięży. Dlatego dalej namawiałem swojego poprzednika i jego żonę do złożenia wizyty w moim kościele, aż wreszcie się zgodzili.
Kiedy ów były pastor wstał, aby wygłosić kazanie, powiedział najpierw:
– Kochani, chciałbym, żebyście mi wybaczyli. Myliłem się. Mówiłem, że Bóg nie będzie błogosławić tego kościoła, bo wydawało mi się, że ja nadal powinienem być tu pastorem. Widzę jednak, że Bóg błogosławi to zgromadzenie i chcę, żeby każdy z was wiedział, że jestem zafascynowany tym, co Bóg czyni wśród was. Kiedy wyraził żal za swoje niewłaściwe postępowanie, ludzie mu wybaczyli.
Boża miłość nigdy nie zawodzi! Ona zawsze zwycięża! I zabiega o zgodę. W I Liście Piotra 4:8 (KJV) znajdujemy następujące pouczenie: „A przede wszystkim miejcie żarliwą miłość między sobą, gdyż miłość zakryje mnóstwo grzechów”. O ileż lepiej się stało, że pomogłem temu pastorowi i jego żonie pogodzić się z kościołem, a nie dałem dłużej panoszyć się podziałom i sporom.
Gdy ów człowiek przestał być pastorem, zastanawiał się, czy może w ogóle nie zrezygnować ze służby kaznodziei. Potem jednak, kiedy się opamiętał i pojednał z wierzącymi, nie tylko nie porzucił pracy dla Boga, ale wyjechał do innej miejscowości, zbudował tam nowy kościół i zaczął doświadczać Bożego błogosławieństwa. O ileż lepiej, że tak się stało, niż gdybym pozwolił, by niezgoda zrujnowała jego służbę dla Boga! Dlatego nie chcę przykładać ręki do niczyjego upadku. Miłość nie przejmuje się krzywdą, którą jej wyrządzono! Mam zamiar dalej chwalić i uwielbiać Boga, niezależnie od tego, jak traktują mnie inni. A ponieważ staram się wypełniać Jego prawo miłości, będę też nadal cieszyć się wyśmienitym zdrowiem i błogosławieństwami od Pana! Niech sobie ludzie mówią i robią, co im się podoba, ale ja nie przestanę dokładać starań, by chodzić w Bożej miłości! To jest najlepsza droga. I możemy nią kroczyć, ponieważ Boża miłość została rozlana w naszych sercach.

Daj miłości władać Twoim codziennym życiem

Chodzenie w miłości rozwiązałoby wszystkie nasze problemy w do­mu i w kościele. Usunęłoby także wszelkie tarcia występujące w naszych małżeństwach. Dlatego właśnie Pismo Święte nakazuje, abyśmy obrali sobie miłość za główny cel życia. W tłumaczeniu Amplified Bible, czytamy: „Gorliwie dążcie i starajcie się posiąść [tę] miłość – niech to będzie waszym celem, waszym wielkim poszukiwaniem…” (I List do Koryntian 14:1, AMP). Skoro Boża miłość jest tak potężna i zdolna wszystko przetrzymać, gdyż nigdy nie zawodzi, to dlaczego nie ma więcej chrześcijan, którzy by wypełniali słowa Biblii, uznając miłość za cel i dążenie swojego życia? Jak wielu z nas może uczciwie powiedzieć, że obrali sobie miłość za główny cel życia?
Tymczasem Boża miłość działająca poprzez nas jest w stanie zmienić każdego człowieka, nawet najgorszego kryminalistę, ponieważ ma zdolność zmiękczania najtwardszych serc. Boża miłość potrafi również przemieniać małżeństwa. Gdy głoszę kazania, czasami opowiadam o żonie pewnego pastora, która kiedyś zatelefonowała do mojej żony z prośbą o pomoc. Jej mąż ubliżał jej i często podnosił na nią rękę, dlatego nosiła się z zamiarem opuszczenia go.
Poprosiłem swoją żonę:
– Postaraj się nakłonić ich, żeby oboje przyszli porozmawiać z nami.
Kiedy udało nam się spotkać, zapytałem ich, między innymi, czy mają w domu Biblię w przekładzie Amplified. Odpowiedzieli twierdząco, więc zaproponowałem:
– Przepiszcie sobie stamtąd I List do Koryntian 13:4-8 na jakąś niewielką kartkę i codziennie wieczorem przed snem razem czytajcie na głos te wersety. To samo róbcie rano, kiedy się obudzicie.
Po kilku tygodniach żona tamtego pastora zadzwoniła znowu do mojej żony i powiedziała:
– Wiesz co? Co dzień rano i wieczorem postępujemy dokładnie tak, jak nam kazał brat Hagin – czytamy na głos tamte wersety o Bożej miłości. Od kiedy zaczęliśmy, dzień w dzień mój mąż przeprasza mnie i mówi: ‘Nie mogę uwierzyć, że traktowałem cię tak podle. Jak to możliwe, że tak się do ciebie odzywałem’! Ów pastor przestał pozwalać cielesności władać jego życiem a zaczął się poddawać swojemu duchowi. Boża miłość została już rozlana w jego sercu – w centrum jego jestestwa. Potrzebował tylko się nauczyć, jak pozwolić jej działać.
Jego żona powiedziała nam jeszcze:
– Kiedy zaczął się poddawać panowaniu Bożej miłości, stał się zupełnie inną osobą! I nie tylko on się zmienił, ale również ja. Uświadomiłam sobie, że w dużej mierze to przeze mnie wpadał w furię, bo nie przestawałam gderać. Powinnam była mniej mówić. Ale teraz Boża miłość nas zmieniła i jesteśmy innymi ludźmi. Boża miłość nigdy nie zawodzi!
To się działo ładnych parę lat temu. Niedawno znowu spotkaliśmy to małżeństwo i zauważyliśmy, że są ze sobą bardzo szczęśliwi. Powiedzieli nam, iż ich służba w kościele stała się bardziej owocna a ich życie zmieniło się na lepsze. Stało się tak, ponieważ nauczyli się poddawać panowaniu Bożej miłości, ona zaś przemieniła ich oboje. Dzięki Bogu tamten pastor i jego żona odkryli, że rozwiązanie wielu problemów w życiu zawiera się w stwierdzeniu: Boża miłość nigdy nie zawodzi”!
Jeżeli więc nauczysz się chodzić w miłości, kochając nie po ludzku, ale tak jak Bóg, to również Ty nigdy nie będziesz przegrywać!  Każde małżeństwo, które podda się tej miłości, będzie udane. Absolutnie nie może być inaczej! Zauważ jednak, że Boża miłość znajduje się w naszym wnętrzu i to my decydujemy, czy ją stosujemy i czy pozwalamy jej wzrastać w naszym życiu. Skoro jej działanie jest niezawodne, musimy się więcej o niej dowiedzieć. Musimy się nauczyć rozwijać ją w sobie, sprawiając, by stawała się silniejsza i dojrzalsza.

Miłość jest owocem ducha

Zrozum, że miłość jest owocem ducha i – jak każdy owoc – rośnie i dojrzewa. Biblijne określenie „owoc ducha” nie odnosi się do konsekwencji chrztu w Duchu Świętym. Miłość to owoc odrodzonego ducha ludzkiego. Przyjmujesz ją do swojego wnętrza, gdy rodzisz się na nowo. To od niej zaczyna apostoł Paweł charakterystykę owocu ducha.

Owocem zaś ducha jest: MIŁOŚĆ, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. PRZECIW TAKIM [CNOTOM] NIE MA PRAWA. – LIST DO GALATÓW 5:22-23

Zastanów się, gdzie rosną owoce. Otóż pojawiają się one na gałęziach dzięki życiu, które dociera tam z pnia. Jezus powiedział: „Ja jestem KRZEWEM WINNYM [pniem], wy – LATOROŚLAMI [gałęziami]. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (Ewangelia Jana 15:5).
Kto jest gałęziami? Duch Święty? Nie. To my nimi jesteśmy. Owoce rosną na gałęziach, a nie na pniu. A skoro jesteśmy gałęziami, wiemy, że określenie „owoc ducha” oznacza owoc naszego odrodzonego ducha ludzkiego.
Owoc miłości zawiązuje się w naszym odkupionym duchu dzięki życiu, które czerpiemy z trwania w Krzewie Winnym – w Panu Jezusie Chrystusie. Jezus użył porównania do krzewu, aby nauczyć nas czegoś o odrodzonym duchu człowieka.
W Ewangelii Jana 15:4 znajdujemy zadziwiające stwierdzenie naszego Pana: „…Latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie”. Miłość to pierwszy owoc, jaki pojawia się w duchu człowieka narodzonego na nowo. Powstaje on dzięki utrzymywaniu bliskiej więzi i czerpaniu życia od Chrystusa mieszkającego w sercu danej osoby. W ogrodzie przy naszym domu w Garland w Teksasie rosła grusza. Jej owoce były bardzo słodkie i wyśmienicie nadawały się na przetwory. Wiele razy zbierałem je, żeby moja żona zrobiła z nich konfitury, ale nigdy nie widziałem, żeby rosły gdzieś indziej, niż na gałęziach.
Dlaczego one znajdowały się akurat tam? Ponieważ otrzymywały coś z pnia drzewa. Czerpały życie, które przepływało przez gałęzie. Rozumiemy więc, że owoc ducha „wyrasta” z odrodzonego ducha ludzkiego dzięki życiu Chrystusa w naszym wnętrzu. Duch Święty poprzez Słowo Boże wszczepił to życie do naszego ducha, dlatego Boża miłość jest zapisana w naszych sercach i duchach.
Jakże bardzo nas ona odmieni, jeśli tylko poddamy się jej panowaniu! Ona może wzrastać i rozwijać się, ponieważ jest owocem odrodzonego ducha ludzkiego. Boża miłość została rozlana w naszych sercach i teraz od nas zależy, co z nią zrobimy.
Jednak nawet mimo tego, iż ona jest w nas, nie będzie działać i rozwijać się, dopóki jej nie zastosujemy w życiu. Musimy zrozumieć, że to my decydujemy o jej wzroście i pomnażaniu się. Możemy ją karmić w swoim sercu Słowem Bożym, stosować ją, a ona będzie rosnąć, ponieważ jest owocem! Dlatego właśnie jesteśmy w stanie umacniać się w miłości.
Zwróć uwagę, że owoce nie rodzą się w pełni dojrzałe. Nie pojawiają się znienacka na gałęzi, ani nie są od razu duże i gotowe do zerwania. Najpierw musi powstać pączek, który będzie czerpać życiodajne soki z pnia drzewa.
Pokażę Ci przykład tego, jak owoc ducha – miłość – rośnie, rozwija się i dojrzewa. Jestem żonaty od ponad pięćdziesięciu lat. Kiedy się pobieraliśmy, wydawało mi się, że już mocniej nie mogę kochać swojej żony. Teraz jednak moja miłość do niej wzrosła tak bardzo, że mam wrażenie, iż pół wieku temu prawie wcale jej nie kochałem.
Gdy się pobieraliśmy, obiecaliśmy sobie nawzajem, że zawsze będziemy dla siebie czuli. I rzeczywiście cały czas jesteśmy! Na przykład, przez te wszystkie lata małżeństwa praktykujemy taki zwyczaj, że przy każdym posiłku po modlitwie całujemy się. Ćwiczymy się w okazywaniu miłości.
Działanie w oparciu o miłość jest wielkim zyskiem. Miłość zawsze stawia bliźniego na pierwszym miejscu. Nie jestem doskonały, ale zawsze staram się dawać pierwszeństwo żonie. Przez te wszystkie lata małżeństwa dokładam wysiłków, aby robić to, co jej się podoba. Na przykład, zawsze gdy jestem w domu, przygotowuję śniadanie. Postępuję tak od ponad pięćdziesięciu lat. A kiedy posiłek jest gotowy, zawsze daję mojej żonie najlepsze jajko, najlepszy kawałek bekonu i najlepszy tost, ponieważ tak właśnie robi miłość.
Czy naturalna miłość tak by postąpiła? Nie! Ciało powiedziałoby: „Ja chcę najlepszy kawałek bekonu! Daj mi to, co najlepsze! Żądam tego, co mi się należy i ma być tak, jak chcę”!
Ja jednak nie pozwalam, by rządziło mną ciało. Myślenie narzucane przez cielesność jest niewłaściwe, więc go nie akceptuję. Poddaję się natomiast Bożej miłości, która mieszka we mnie.
A skoro została ona rozlana w naszych sercach, musimy pozwolić, by władały nami nasze serca, a nie głowy z ich naturalnym sposobem myślenia.
Jednocześnie musisz wiedzieć, że im mniej wyznajesz swoją miłość do drugiej osoby, im rzadziej ją wyrażasz, tym większy dystans zaczyna was dzielić. Po pewnym czasie ta osoba może Ci się wydać tak obca, że zaczynasz się zastanawiać, po co właściwie brałeś z tym kimś ślub.
To absolutna prawda! Tak samo jest w sferze duchowej. Im mniej mówisz o Bogu, im rzadziej czytasz Biblię i wyznajesz swoją miłość do Niego, tym bardziej masz wrażenie, że Twoja więź z Nim słabnie
a dotychczasowy zapał gaśnie. Po pewnym czasie może nawet dojść do tego, że zaczniesz się zastanawiać, czy naprawdę zostałeś zbawiony!
Z drugiej strony, im więcej wyznajesz swoją miłość do Boga i Jego Słowa, tym lepiej ona wzrasta i się rozwija, Jezus zaś staje się dla Ciebie coraz bardziej realny. Dlatego nieustannie karm i stosuj w praktyce Bożą miłość, która mieszka w Tobie. Wówczas ona będzie się pomnażać i powiększać.
Miłość – owoc ducha – rozwija się i wzrasta! Przybywa Ci jej, gdy ją wyznajesz i kiedy działasz w oparciu o nią. Miłość przejawia się czynem i słowem. Postępuj zgodnie z nią, a będziesz obserwować jej wzrost i intensyfikację. Dzięki Bogu możemy się rozwijać w miłości, ponieważ ona – jak każdy owoc – rośnie. Zwróć jednak uwagę, że ona niczego w nas i poprzez nas nie wskóra, jeśli jej nie zastosujemy w życiu. Nie urośnie i nie dojrzeje bez odpowiednich działań z naszej strony. Tak więc każdy z nas z osobna musi sam doglądać jej wzrostu i rozwoju w swoim życiu.
W Piśmie Świętym czytamy, że „doskonała miłość usuwa lęk” (I List Jana 4:18). Nie wiem, czy ktokolwiek z nas doszedł już do doskonałości w miłości, ale jestem wdzięczny Bogu, że możemy w niej wzrastać i się rozwijać. Niech Mu będą dzięki, ponieważ nasza miłość jest w stanie dojść do doskonałości – osiągnąć dojrzałość.
To nie znaczy, że staniemy się doskonali w tym doczesnym życiu, albo że będziemy idealni, tak jak Bóg. Jednak możemy dojrzewać w Jego miłości. Ten owoc ducha powinien w naszym życiu przynajmniej zacząć pączkować! Może minąć sporo czasu, zanim owoc miłości dojrzeje. Prawdopodobnie jeszcze daleko mu do osiągnięcia pełnych rozmiarów, ale przynajmniej zauważamy pierwsze pąki i po nich poznajemy, że nasza miłość rośnie.

Chodzenie w Duchu to chodzenie w miłości

Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę związaną z praktykowaniem Bożej miłości. W Liście do Galatów apostoł Paweł uczy na temat chodzenia w Duchu. Pamiętajmy, że nie kieruje on swoich słów do tylko jednego kościoła. Paweł napisał ten list, aby go czytano po całej Galacji.

Dlatego powiadam: CHODŹCIE W DUCHU, a nie będziecie wypełniać żądzy ciała. – LIST DO GALATÓW 5:16 (KJV)

Wielokrotnie, gdy wierzący zaczynają rozmawiać o chodzeniu w Du­chu, ich spojrzenie staje się mgliste a umysł zdaje się unosić w chmurach, jakby myśleli, że to rodzaj mistycznego przeżycia, podczas którego niemal unoszą się w powietrzu, pochwyceni przez Boga. Tymczasem chodzenie w Duchu jest czymś bardzo prostym i zwyczajnie polega na pomnażaniu owocu ducha w swoim życiu. Chodzenie w Duchu to chodzenie w miłości.

Miłość nie wyrządza bliźniemu zła

Zajrzyjmy teraz do Listu do Rzymian 13:10 a znajdziemy tam ważną prawdę o Bożej miłości.

Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. – LIST DO RZYMIAN 13:10

Kolejną cechą Bożej miłości jest to, że nie wyrządza ona zła bliźniemu. Możemy następująco sparafrazować ten werset, nie przeinaczając jego treści: „Miłość nikomu nie czyni zła”.
Razem z żoną od lat mam wiele okazji, by się ćwiczyć w chodzeniu w Bożej miłości. Na przykład, któregoś razu pojechaliśmy usługiwać w pewnym kościele. Za ostatnie pieniądze kupiliśmy dość paliwa, żeby dotrzeć na miejsce. Podróżowaliśmy cały dzień, jedząc bardzo niewiele, i gdy wieczorem o czasie przybyliśmy na nabożeństwo w tamtym kościele, byliśmy głodni. Mieliśmy mieszkać z pastorem i jego żoną na plebanii. Pomyśleliśmy więc, że po nabożeństwie gospodarze na pewno dadzą nam coś do jedzenia. Oni jednak ani nie zabrali nas do restauracji, ani nie nakarmili w domu. Zaraz po powrocie na plebanię poszli spać. Musieliśmy więc położyć się do łóżka głodni. Następnego dnia rano, gdy wstaliśmy, spostrzegliśmy, że gospodarzy nie ma w domu.
Moja żona powiedziała:
– Może wyszli do sklepu, żeby coś kupić na śniadanie.
Oni jednak ciągle nie wracali.
– Pewnie przyjadą w porze obiadowej i zabiorą nas do restauracji – próbowała się domyślić moja żona po bardzo długim czasie oczekiwania. Niestety, tak się nie stało. Nie mieliśmy w kieszeniach ani centa, ponieważ wszystkie pieniądze wydaliśmy na paliwo, żeby móc przyjechać do tego miasta. W końcu pastor i jego żona wrócili do domu wieczorem, niedługo przed rozpoczęciem nabożeństwa i zaczęli szykować się do wyjścia. Nie wspomnieli ani słowem o kolacji czy w ogóle o nakarmieniu nas. Nawet nie zapytali, czy cokolwiek jedliśmy i czy nie jesteśmy głodni. Od półtora dnia niczego nie mieliśmy w ustach i mocno odczuwaliśmy głód. Kiedy pościsz i szukasz Boga, odmawiasz sobie posiłków. My jednak nie pościliśmy! Po prostu chodziliśmy głodni, ponieważ nie mieliśmy nic do jedzenia. Po nabożeństwie drugiego wieczora myśleliśmy, że nasi gospodarze wreszcie nas nakarmią, ale oni nie wspomnieli o tym nawet słowem. Tak jak dzień wcześniej, poszli spać, więc i my ułożyliśmy się do snu.
Następnego ranka gospodarze znowu wyszli z domu, zanim się obudziliśmy. Mieliśmy nadzieję, że wrócą koło południa i zabiorą nas na obiad na mieście lub przynajmniej dadzą nam coś do jedzenia. Oni jednak się nie pojawili. W końcu poszliśmy do kuchni, żeby poszukać jedzenia, ponieważ byliśmy już okropnie głodni. Znaleźliśmy tam jednego skurczonego hot-doga, jajko i uschniętą kromkę chleba. Przyrządziliśmy więc sobie tosta, podgrzaliśmy hot-doga i ugotowaliśmy jajko. Podzieliliśmy się tym na pół i każde z nas wypiło szklankę wody.
Wtedy powiedziałem do żony:
– Wiem, co zrobię!
Kiedy ktoś Ci wyrządza krzywdę, Twoje ciało i umysł mogą doznać pobudzenia. Dlatego właśnie Biblia uczy, że powinniśmy utrzymywać je w posłuszeństwie swojemu duchowi.
– Zadzwonię do prezbitera okręgowego – tłumaczyłem żonie – i powiem: „Co za pastorów masz na swoim terenie? Przez jednego
z nich już drugi dzień chodzimy głodni”!
Musisz zachowywać ostrożność, gdyż w tego typu sytuacjach ciało próbuje przejąć kontrolę. Podszedłem do telefonu i zacząłem wykręcać numer do prezbitera, ale wtedy odczułem wewnętrzne zahamowanie. Powstrzymała mnie miłość Chrystusowa. Wróciłem do żony i powiedziałem:
– Nie mogę tego zrobić. Nie zadzwoniłem do prezbitera. Biedny pastor! Ktoś, kto postępuje jak on, i tak nie odniesie duchowego sukcesu, a ja nie chcę się przyczyniać do upadku tego kaznodziei. Nie podstawię mu nogi. Nie obchodzi mnie, czy on i jego żona zrobili coś złego. Ja mam chodzić w miłości, nawet jeśli oni postępują niewłaściwie. Biblia uczy, że miłość nie wyrządza krzywdy bliźniemu.
Przed nabożeństwem pastor i jego żona wrócili do domu, ale nie mówili nic o kolacji ani nie pytali, czy jesteśmy głodni. Zabrali nas do kościoła a potem przyprowadzili z powrotem na plebanię, nie proponując nam niczego do jedzenia. Nie dali nam nawet pieniędzy z ofiary zebranej podczas nabożeństwa. Nie mogliśmy więc nic sobie sami kupić.
W tym czasie miałem już wrażenie, że żołądek obciera mi się o kręgosłup! Kiedy pozostajesz bez posiłku przez kilka dni, ciało zaczyna porządnie dawać Ci się we znaki! Powiedziałem więc znowu do żony:
– Zadzwonię do prezbitera i zapytam się, co za pastorów ma w swoim regionie!
Jeśli łatwo się przejmujesz każdą myślą, która pojawia się w Twojej głowie, i zwracasz uwagę na pomysły własnego ciała, narobisz sobie kłopotów. Podszedłem do telefonu, ale znowu coś w moim wnętrzu mnie powstrzymywało. To była miłość Chrystusowa.
Powiedziałem do żony:
– Nie, nie mogę tego zrobić.
Potem wpadłem na pomysł, żeby po nabożeństwie tego dnia wsiąść do samochodu i po kryjomu odjechać. Jednak tego również nie byłem w stanie uczynić. Przede wszystkim, ludzie w kościele pytaliby się pastora, co się ze mną stało, a potem zaczęliby snuć domysły i podejrzewać, że wyjechałem przez niego. Następnego dnia rano dalej byliśmy głodni! Znowu chwyciłem za telefon, żeby zadzwonić do prezbitera, ale w swoim wnętrzu odczułem opór. Zamiast się z nim skontaktować, powiedziałem do żony:
– Nie mogę tego zrobić. Ci biedni ludzie i tak odniosą porażkę w służbie, jeśli nie zmienią swojego postępowania. A ja nie chcę się przyczyniać do ich upadku. Zostanę do niedzieli i będę postępować właściwie, nawet jeśli oni nie czynią tego, co słuszne. Ludzie, którym brakuje charakteru lub których tak mało obchodzi los innych, nigdy niczego nie osiągną, a już na pewno nie odniosą sukcesu w służbie dla Boga. Tamtych dwoje w ogóle nie powinno się podejmować pracy pastorskiej. Jednak ja nie zrobię nic, żeby im zaszkodzić, bo to przyniosłoby mi negatywne duchowe konsekwencje. Wcześniej lub później ten pastor zbierze, co zasiał, ale ja nie mam zamiaru mu w tym pomagać. Poza tym, miłość nie czyni zła bliźniemu. Nie kieruje się krzywdą, której doznała. Boża miłość znosi wiele, jest cierpliwa
i miła.
W końcu odwiedził nas jeden z diakonów i zaczął wypytywać o to i owo. Najwyraźniej wiedział, że coś jest nie w porządku. Ja jednak nie zdradziłem diakonowi, jak nas potraktował pastor, ponieważ nie chciałem mu zaszkodzić. Miłość nie czyni zła bliźniemu. Starałem się więc, jak mogłem, żeby nie powiedzieć niczego negatywnego o pastorze. Na zakończenie diakon, który do nas przyszedł, zaprosił nas do siebie do domu. Zabrał nas do pomieszczenia, gdzie stała zamrażarka pełna mięsa i warzyw. – Weźcie stąd, cokolwiek chcecie – powiedział. Wybraliśmy więc kilka rzeczy, zanieśliśmy je na plebanię i tam je sobie przyrządziliśmy. Pastor i jego żona nie dali nam absolutnie niczego do jedzenia przez cały czas naszego pobytu w ich domu. Codziennie na nabożeństwach zbierali pieniądze, ale nie dawali nam z tego ani centa, żebyśmy mogli sobie kupić trochę żywności.
W końcu ostatniego wieczora dali nam jakąś drobną sumę. Za cały tydzień usługiwania w ich kościele dostaliśmy bodajże czterdzieści trzy dolary. Byliśmy mocno kuszeni, żeby przestać chodzić w miłości. Nie zdobyłem się jednak na narzekanie. Muszę chodzić w miłości, jeśli chcę zachować zdrowie. A ja tak bardzo je cenię. Dlatego razem z żoną złożyliśmy naszą ufność w Bogu. Wiedzieliśmy, że On zaspokoi nasze potrzeby i pojechaliśmy dalej. Co się stało z pastorem i jego żoną? Po jakimś czasie tamtejszy prezbiter zadzwonił do mnie z zapytaniem, czy głosiłem w ich kościele. Odpowiedziałem twierdząco.
– A kiedy u nich byłeś, to zauważyłeś w swoim duchu coś niepokojącego? – dopytywał się.
Nie musiałem niczego sprawdzać w duchu! Spędziłem w tamtym kościele tyle dni bez jedzenia, że nawet jeśli nie spostrzegłbym niczego w inny sposób, mój żołądek świadczył mi, że coś jest nie w porządku!
Prezbiter tłumaczył mi:
– Musieliśmy interweniować i po prostu odwołaliśmy ich z funkcji pastora.
To był ostatni kościół, który prowadziło tamto małżeństwo. Prezbiter był zmuszony wykluczyć ich z naszego związku wyznaniowego. Odtąd słuch o nich zaginął. Nikt nie wiedział, co się z nimi stało.
Będąc członkami Ciała Chrystusa, musimy traktować siebie nawzajem z miłością i nie wyrządzać krzywdy bliźnim! Nie możemy źle się obchodzić z ludźmi i łudzić się, że odniesiemy duchowy sukces!
Kiedyś pojechałem do pewnego kościoła tu, w stanie Oklahoma. Cieszę się, że wtedy podróżowałem sam. Nasze dzieci były jeszcze bardzo małe i żona nie mogła zbyt często towarzyszyć mi w wyjazdach.
Tamtejszy pastor mieszkał na bardzo ładnej plebanii a jego kościół był jednym z najlepszych murowanych budynków w okolicy. Musisz mieć świadomość, że w tamtych czasach niewiele zborów Pełnej Ewangelii dysponowało murowanymi budynkami. Sporo kościołów było drewnianych, ale tylko nieliczne wzniesiono z cegieł. Jednakże ten kościół i plebania należały do najładniejszych budynków
w miasteczku.
Otóż, gdy prowadziłem tam nabożeństwa, miałem kolejną sposobność, by nie wyrządzać zła bliźniemu. Tak się składa, że pastor zakwaterował mnie na zapleczu plebanii – w kurniku! Nawet nie posprzątał tam zbyt starannie, ponieważ wszędzie leżały kurze odchody. Po prostu wstawił do kurnika łóżko i oznajmił, że to jest miejsce, gdzie będę nocować. Możesz sobie wyobrazić, co czułem. I oczywiście, podobnie jak każdy z nas, musiałem utrzymać w ryzach swoje ciało, które zdawało się krzyczeć: „Nie muszę znosić takiego traktowania. Po prostu stąd wyjadę”. Wkrótce jednak uświadomiłem sobie, że nie powinienem opuszczać tej miejscowości, ponieważ mogłoby to zaszkodzić Bożej trzodzie – kościołowi. Ludzie zastanawialiby się, czemu wyjechałem i powzięliby podejrzenia względem pastora.
Boża miłość nie czyni zła bliźniemu i nie bierze sobie do serca krzywdy, którą jej wyrządzono. Nie mogłem się więc zdobyć na to, aby wyjechać. Zdecydowałem, że jakoś przetrzymam jeden tydzień, żeby nie stawiać pastora w złym świetle.
Modliłem się: „Panie, powiem Ci, co zrobię. Wiem, że ten cykl nabożeństw miał trwać dłużej, ale ograniczę jego czas do tygodnia”. Na pierwszym spotkaniu ogłosiłem, że zostanę tylko do niedzieli wieczór i starałem się to wyjaśnić tak, żeby pastor nie stracił twarzy. Gdy nadszedł zapowiedziany dzień, wyjechałem. Co się później stało z tym pastorem? Umarł na raka krtani, mając zaledwie 39 lat. Nigdy więcej nie prowadził już innego kościoła. A przez ostatni okres życia nie pełnił funkcji pastora, tylko pracował w sklepie spożywczym.
Drogi przyjacielu, jeśli nie chodzisz w miłości, stajesz się łatwym celem ataków diabła. W Ciele Chrystusa – nawet wśród kaznodziejów – panuje tak wiele chorób, ponieważ wierzący nie okazują sobie nawzajem miłości.  A nie mogą zostać uzdrowieni, dopóki nie zaprowadzą niezbędnych zmian w swoim sercu i nie zaczną kochać jedni drugich. Chodzenie w Bożej miłości to droga do udanego życia. Krocząc nią, osiągniesz zwycięstwo w każdej dziedzinie. Bądź wykonawcą Słowa Pana i okazuj innym Bożą miłość. Nie uda Ci się zrealizować Jego wizji Twojego życia, jeśli źle traktujesz innych albo chowasz niechęć do kogoś w swoim sercu.
Od wielu lat kształtuję w sobie właściwe nastawienie i zastanawiam się: „Jak wpłyną na drugą osobę słowa lub czyny, które planuję? Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Czy to, co chcę powiedzieć lub zrobić, skrzywdzi kogoś? Jeśli tak, to nie mogę postąpić w ten sposób”. Nie zrozum mnie źle. Daleko mi do ideału. Popełniłem wiele błędów, ale gdy tylko spostrzegam, co robię niewłaściwie, staram się jak najszybciej zmienić swoje postępowanie i na nowo zacząć chodzić w Bożej miłości.

Więcej na temat tek książki kliknij tu.

Powiązane