Kontakt +48 91823 87 60
Rewolucja miłości – Darlene Zschech

Rewolucja miłości – Darlene Zschech

Rewolucja miłości – Darlene Zschech

Droga, którą ludzkie serce wędruje przez życie, jest jedną z najgłębszych tajemnic. Składają się na nią chwile radości i smutku, nadzieja, oczekiwanie, wzloty i upadki… często gorzkie rozczarowania, które sprawiają taki ból, że choć serce jeszcze bije, już niczego nie czuje. Nawet wtedy, gdy nie poznało ono Boga i Jego wielkiej miłości, nie potrafi polegać na Nim i z Niego czerpać sił, ludzkie serce znajduje sposób, by radzić sobie i przetrwać nawet w najbardziej nieprzyjaznych okolicznościach. W tym miejscu znajduje się dziś niezliczona ilość ludzi, bez względu na to, czy są bogaci czy biedni, gdyż stan serca nie zależy od statusu materialnego.Rewolucja Miłości - Joyce Meyer

Prorok Izajasz w rozdziale 61:11 opisał rewolucję miłości w dniu, kiedy miłość doprowadza do objawienia się sprawiedliwości Bożej wobec oczekujących na nią ludzi… i Jezusa przygotowującego drogę na pustyni: „Bo jak ziemia wydaje swoją roślinność i jak w ogrodzie kiełkuje to, co w nim zasiano, tak Wszechmocny Pan rozkrzewi sprawiedliwość i chwałę wobec wszystkich narodów” [dzięki mocy, którą posiada Jego słowo].

Rewolucja Miłości to coś więcej, niż wzniosła idea, to sprawa niecierpiąca zwłoki. Szczególnie, jeśli mamy nadzieję, że ujrzymy panującą obecnie na ziemi niesprawiedliwość w odwrocie, włączając w to tragedię największą ze wszystkich – tragedię złamanego ludzkiego serca.

Stan, w jakim znajduje się złamane serce, można przedstawić za pomocą obrazu młodej matki karmiącej piersią swoje dziecko, której chore ciało jest wyniszczone przez AIDS. Chce jak najlepiej, ale musi wybrać: czy nakarmić dziecko, świadomie zarażając je śmiertelną chorobą, czy patrzeć jak ono głoduje. Jej serce jest bardziej niż złamane. Podobnie jak mnie – która również jestem matką – przepełnia ją radość, gdy widzi, jak jej dziecko rozkwita dzięki jej opiece.

Łamie serce widok głodnych młodych ludzi, którzy są przygnębieni, gdyż wędrują przez życie bez celu. Ich głowy pełne są marzeń, których spełnienie jest równie odległe, jak zdobycie pożywienia, czy możliwość edukacji.

Ludzie żyjący w skrajnej biedzie nie cenią sobie życia, a w desperacji zdolni są do popełnienia niewiarygodnych zbrodni, bo serce ludzkie pod wpływem złych doświadczeń staje się i nieczułe na cierpienie innych.

W małej, pokrytej blachą szopie nazwanej domem, w jakimś afrykańskim kraju leżącym na południe od Sahary, 14-letni chłopiec wychowuje młodszego brata, siostrę oraz bratanka. Całymi dniami pracuje na niewielkiej, rolniczej farmie. Rozpaczliwie stara się im zapewnić coś do jedzenia i możliwość edukacji. Ich rodzice zmarli na HIV a ludzie z miasta wypędzili dzieci ze strachu przed chorobą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że są zarażone, ale do tej pory ich nie zbadano. Wyczerpująca praca, choroby i niepewność jutra sprawiają, że ten dzielny czternastolatek z dnia na dzień jest coraz bliżej załamania.

Młoda kobieta z Sydney w Australii poświęciła życie dla męża i dzieci, aby w rezultacie dowiedzieć się, że mąż oszukiwał ją przez wiele miesięcy i chce poślubić swoją nową zdobycz. Czuje się samotna, zlekceważona i poniżona a musi stawić czoło przyszłości, nie tylko bez męża, lecz również bez dzieci, gdyż mąż walczy o prawo do opieki nad nimi. Jest tak załamana, że trudno jej myśleć o przyszłości z nadzieją w sercu.

Pamiętam, jak będąc w Ugandzie rozmawiałam z pewną niezwykłą kobietą, liderem działającej tam organizacji charytatywnej sponsorującej dzieci. Zwierzyła mi się, że pomimo ich zaangażowania w ratowanie sierot w tym regionie, liczba dzieci pozostających bez środków do życia jest nadal przytłaczająca. Wstałam i zaczęłam masować jej ramiona, a ona nadal mówiła o swoich ciągłych frustracjach i o swym złamanym sercu. Wkrótce jej słowa przeszły w płacz. Świadomość, że poświęciła lata życia, podczas których z ograniczonych środków usiłowała wydobyć tyle, ile się dało, a mimo to wiele samotnych dzieci nadal zasypia z pustymi żołądkami, doprowadzała ją do rozpaczy.

Całą wieczność można by opowiadać o ludziach walczących o przetrwanie, czy to w głębi Afryki, czy w gęsto zaludnionej Azji, w USA czy Australii. Gdziekolwiek nie spojrzeć, spotykamy wiele złamanych serc, którym nie można pomóc nawet dysponując ciężarówkami pełnymi żywności i środków medycznych, oraz mając doradców i wsparcie społeczeństwa. Potrzeba znacznie więcej, aby zatrzymać to błędne koło. Rewolucja Miłości – to powinna być nasza życiowa misja.

Łukasz w 4 rozdziale ewangelii napisał o tym wyraźnie:

„Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana”. Ewangelia Łukasza 4:18-19

Za każdym razem, gdy czytam ten fragment, przypomina mi się, że powinnam zawsze starać się pomagać innym, niezależnie od tego czy to mała czy duża rzecz. Najwyższy czas, żeby ruszyć się z miejsca, zrezygnować z życia dla własnej wygody i zrobić wszystko, aby pomóc w potrzebie naszym braciom i siostrom na całej ziemi.

Istnieje jedno, szczególne słowo, które nabiera znaczenia i mocy w kontekście miłości – jest nim NADZIEJA. Biblia powiada, że „tę nadzieję mamy, jako kotwicę duszy” (zobacz List do Hebrajczyków 6:19), a w Psalmie 39:8 jest napisane: „A teraz, czego mam się spodziewać, Panie? W Tobie jest nadzieja moja”. Nadzieja jest zawsze żywa, nawet, jeśli sytuacja jest bez wyjścia. Naszym zadaniem jest nieść ją cierpiącym, razem z wiarą i miłością.

Podejmując próbę pomocy tym, którzy żyją w jednym z najuboższych środowisk, stanęłam przed wyzwaniem ponad siły. Jednak, gdy znajdujesz się wśród ludzi, którzy nic nie mają i są całkowicie zależni od łaski Bożej, jej przemożne działanie jest szczególnie mocno odczuwalne. Nawet, gdy borykają się z przytłaczającymi problemami i walczą o przetrwanie, Bóg jest wyraźnie widoczny wśród nich. Znalazłam między nimi wielu „więźniów nadziei”, jak jest napisane w Zachariasza 9:12 (jest to tekst, który szczególnie lubię)… którzy ciągle mają nadzieję, wierzą całym sercem i wiedzą, że sam Bóg jest ich odpowiedzią i żywicielem.

Moim pragnieniem i najwyższym priorytetem w duchowym życiu jest kochać Pana, szukać Go, służyć Mu i okazywać cześć całym swoim postępowaniem. Bóg dał nam możliwość prowadzenia życia na Jego chwałę, trwania w Jego obecności i w Jego cudownej łasce. Potrzeba całej wieczności, aby godnie wyrazić dziękczynienie za wszystko, co On zrobił dla nas. Jedną z najważniejszych lekcji, jest zrozumienie wagi wywyższania Jezusa, nawet w momencie najcięższych zmagań duchowych. Nadal uczę się tego, czym jest właściwe oddawanie chwały Bogu, który stale mówi o tym, że oddawanie Mu czci, to coś więcej niż śpiew. To uświęcone życie, przez które On może działać na Ziemi, używając naszych rąk czy nóg zgodnie ze swoją wolą.

Wiele lat temu przebywałam z wizytą w afrykańskim hospicjum dla dzieci chorych na AIDS. Wszystkie były sierotami, a mimo to pełne były NADZIEI. Zaśpiewały dla mnie piosenkę „All Things Are Possible” (Wszystko jest możliwe). Radosny śpiew tych maleństw był dla mnie niezapomnianym przeżyciem oraz inspirującym wyzwaniem do trwania w wierze, jak również przypomnieniem o mocy Słowa Bożego w naszym życiu.

W Liście do Hebrajczyków 13:15 jest napisane, że „przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię”. W wersecie 16 natomiast: „a nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu”.

Śpiewanie Bogu pieśni pochwalnych, to jedna z największych radości danych nam na Ziemi. Gdy trwamy w uwielbieniu w obecności Bożej, napełnia nas On swoją mocą i twórczą inspiracją, byśmy mogli wykonać powierzone nam zadanie Wielkiego Posłannictwa. Rękom, które wznoszą się do Nieba we czci, Bóg ześle siły potrzebne do służby. Tak jak powiedział św. Augustyn: „Nasze życie powinno być ALLELUJA CAŁYM SOBĄ”.

Uwielbienie przez muzykę jest jednak tylko wstępem do tego, co wymaga od nas Stwórca Nieba i Ziemi. Ponad 40 razy Bóg zachęca nas w Swoim Słowie do śpiewania nowej pieśni, jednak znacznie więcej razy nakazuje nam składać ofiarę z posłuszeństwa – blisko 2000 razy jest napisane o konieczności poświęcenia swojej wygody na rzecz innych, którzy borykają się z różnymi problemami. Pamiętajmy, że bez żywej modlitwy, gruntownego studiowania Słowa Bożego i osobistej, głębokiej więzi z Jezusem, nasza służba będzie tylko martwą rutyną, przez co możemy stracić właściwe odniesienie do tego, jak pomagać innym.

Czas regularnie poświęcany uwielbianiu Boga zaowocuje tym, że znajdziesz się w Jego obecności, w miejscu, gdzie twoje serce będzie przemienione. Skoro nasza droga przez życie jest właściwie drogą wytyczoną przez nasze serce, dobrze jest wiedzieć, że nauka właściwego sposobu UWIELBIANIA Boga dotyczy całej naszej istoty i jest niezbędnym etapem na tej drodze. Służba Bogu jest oparta na PRAWDZIE. W sercu dokonujemy wyboru, czy tę prawdę przyjmiemy czy odrzucimy, stąd też kondycja ludzkiego serca jest sprawą priorytetową dla Boga.

„Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia!” Przypowieści Salomona 4:23

Nigdy nie zapomnę wezwania, które wygłosił kilka lat temu pastor Bill Hybels z Willow Creek Community Church niedaleko Chicago. Mówił, że chrześcijanie, a zwłaszcza chrześcijańscy przywódcy, nie powinni poprzestawać na dyskutowaniu o niesprawiedliwości czy słuchaniu wykładów na ten temat, lecz powinni doświadczyć na własnej skórze warunków, w jakich egzystują ludzie dotknięci ubóstwem, włączając w to nawet zapach jaki ono wydziela. Wówczas nie zapomnimy tak łatwo o realiach życia tych ludzi i zamiast tylko wpłacać pieniądze na cele charytatywne, będziemy w stanie całym sercem zaangażować się w pomoc. Bóg przez swą miłość powołał nas do tego, abyśmy dzielili się z innymi miłością i życiem, które mamy od Niego, ufając, że On stworzy ku temu okazję. Gdy nasza miłość jest czynna, nasze życie oddaje chwałę Bogu.

„A kto przyjmie jedno takie dziecię w imię moje, mnie przyjmuje”. Ewangelia Mateusza 18:5

Kto będzie opiekować się moimi dziećmi? – woła umierająca matka, wiedząc że jej dzieci wkrótce dołączą do milionów innych sierot na świecie. Słyszałam, jak moi umierający na raka przyjaciele wypowiadali te same słowa. Nie wyobrażam sobie większego powodu do złamania serca i rozpaczy, niż takie właśnie okoliczności. Chciałabym jej powiedzieć, że to MY zaopiekujemy się nimi. To dziedzina, w której powinniśmy zakasać rękawy, modlić się, WIERZYĆ i działać. Nie musisz być mieszkańcem kraju Trzeciego Świata, aby trafić na poszukujące domu sieroty, albo na samotnych ludzi potrzebujących przyjaciół. W niemal każdym mieście na świecie w państwowych placówkach opiekuńczo-wychowawczych znajdują się osierocone dzieci, którymi powinien zająć się kościół, a nie państwo.

Kocham kościół za jego różnorodność i niezłomność, za to, że ciągle od nowa odradza się do życia i działania. Momenty swojej największej chwały przeżywa on przede wszystkim wtedy, gdy całym sobą oddaje się Bożej miłości; wtedy może nieść pomoc cierpiącemu społeczeństwu i upadłemu światu, wskazując ludziom drogę do Jezusa. Nie krytykując grzeszników, lecz KOCHAJĄC ich – a to dużo kosztuje. Kochanie to czynność, nie idea. Wspólnie możemy stanąć w wyłomie, by wstawiać się za potrzebującymi i aby wypełnić przykazanie miłowania Boga całym sercem, z całej duszy i z całej siły, w którym zawiera się przykazanie miłości bliźniego.

W jaki więc sposób możemy pokonać „olbrzyma Rozpacz”? W jaki sposób możemy otworzyć drzwi jego lochu?

NIKT z nas nie wydostanie się z niego sam i nikt z nas samotnie nie zdoła pomóc innym. Nawet najbardziej inteligentni ludzie i najbogatsi filantropi POTRZEBUJĄ do tego innych; potrzebują doradców, którzy pomogą im w maksymalny sposób wykorzystać środki i dotrzeć do jak największej liczby ludzi. MUSIMY jednak od czegoś zacząć – choćby od sponsorowania dziecka, pocieszania i wspierania załamanych oraz słabych, włączenia się w system rodziny zastępczej (np. opieka doraźna, bądź długoterminowa), zbierania funduszy dla organizacji charytatywnych lub dla potrzebujących, wspierania działania swojego kościoła, prowadzenia prostego stylu życia, chcąc dawać, a nie tylko brać… itd. Lista pomysłów nie ma końca.

Starajmy się, by nasze serce napełnione było mocą Bożą i przygotowane na to, by wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. To właśnie wydarzyło się w przypowieści o dobrym Samarytaninie, który zrobił coś wbrew przyjętemu zwyczajowi, by pomóc temu, którego potrzeby inni nie chcieli zauważyć. Samarytanin ten był PRZEPEŁNIONY współczuciem i wzruszony, ale nie poprzestał na tym, lecz odpowiedział działaniem.

Jeśli przechodzisz przez trudny okres w życiu, i zamiast służyć innym, potrzebujesz, aby tobie służono, nie poddawaj się. Przebywaj w bliskości Boga, napełnij swój dom inspirującą muzyką, miej zawsze w samochodzie płyty z nagranym Słowem Bożym, otaczaj się rodziną czy bliskimi, wśród których będziesz się czuć zrelaksowany. Pozwól, aby Duch Pana cię napełniał. Jeśli potrzebujesz uzdrowienia, rozwiązania problemów finansowych czy też naprawienia z kimś relacji, Bóg może ci w tym pomóc. Oddaj się w Jego ręce z nadzieją i oczekuj Jego mocy, gdyż On nigdy cię nie zostawi ani nie opuści. Niech zaufanie Mu będzie twoją największą radością i otuchą. Zostawiam cię z tym wielkim wyznaniem: „Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej i z całej siły swojej; będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego”. Jesteś niezwykle cenny, zawsze o tym pamiętaj!

Ustęp autorstwa Darlene Zschech z książki Joyce Meyer: „Rewolucja miłości”

 

Powiązane